Zdrowienie free

Ostatnio dość często trafiam na rozmowy zdrowiejących osób uzależnionych w temacie „alkoholi 0%„, CBD, microdosingu, itd. Słyszę liczne pytania czy korzystanie z nich jest łamaniem abstynencji. Nie omieszkam podzielić się swoim doświadczeniem w tym temacie, bo osobiście mam doświadczenie kiedy swoją pierwszą abstynencję łamałem sięgając właśnie po „piwo 0%”. Temat jest myślę zdecydowanie głębszy i nie chodzi tu o wyłącznie dylemat pokroju „brać czy nie brać” albo „wolno czy nie wolno”. Wyczuwam ogromną potrzebę wśród niektórych osób chcących uzyskać zewnętrzną aprobatę bądź przyzwolenie do decydowania o samych sobie i odnośnie do swoich wyborów. Fakt, że mogę sam za siebie dokonywać wyborów, powiedzieć tak lub nie, definiuję jako pojęcie wolności. Cieszę się niezmiernie, że Wspólnota Anonimowych Narkomanów poprzez wysiedziane niezliczone ilości godzin na mitingach nauczyła mnie mówić i pisać o sobie choć ojciec toksykologii Paracelsus rzekł przecież: „Cóż jest trucizną? Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną. Tylko dawka czyni, że dana substancja jest trucizną” łac. Omnia sunt venena, nihil est sine veneno. Sola dosis facit venenum. Wszak to nie pierwsza moja inicjacja z substancjami psychoaktywnymi sprawiła, że stałem się osobą uzależnioną, tylko fakt, że z czasem zacząłem je brać „rytualnie” i regularnie w celu regulowania napięcia, uczuć, doznawania przyjemności i wielu innych. Stan pod wpływem zaczął być dla mnie normą, a brak substancji w organizmie odchorowywałem.

Napój 0% to mleko, woda czy śmietana? Coś tam widnieje w nazwie zamiast „napój” przeważnie chodzi o piwo 0%, które przy otwarciu pachnie charakterystycznie ba! nawet tą substancją, z grupy tych które wymieniłem jako drugą na początku wpisu. Piwo zero osobiście traktuję jako alkohol niskoprocentowy nie tylko dlatego, że w świetle polskiego prawa za takie „napoje” uznano te, które mogą zawierać zawartość alkoholu do 0,5%, ale przede wszystkim, że nauczyłem się nie dzielić narkotyków na miękkie i twarde. Wspólnota Anonimowych Narkomanów naucza mnie również traktować alkohol jako narkotyk. Wiem jak na moją głowę i układ dopaminergiczny działa „rytuał” picia takiego narkotyku niskoprocentowego, ale również jak wpływało na mnie na początku, kiedy piłem np. jakąś yerba mate w szklanej butelce (do tego np. w zielonej). O matko, byłem pełen lęku, że mnie ktoś zobaczy i powie, że widział mnie pijącego piwo! Pamiętam też jak pojechaliśmy do ośrodka terapii uzależnień z posłaniem NA w ramach komitetu H&I i przyjaciółka miała wodę bądź jakąś właśnie herbatę w takiej szklanej zielonej butelce. Otrzymaliśmy informację zwrotną później od terapeuty, że cały ośrodek jest „zgłodowany” bo ktoś od nas przyjechał z piwem i je pił. Sam również nie pozostaję obojętny wobec wyzwalaczy i gdybym zobaczył, jak ktoś wciąga białą kreskę raczej nie traktowałbym tego, że ta osoba wciąga cukier puder choć mógłby to być faktycznie cukier puder. Mam też takie doświadczenie, że kolega z mitingu poczęstował mnie białą tabaką. Wciągnąłem z ciekawości (bo przecież tego w życiu nie próbowałem i poszerzę swoje horyzonty!), przez tydzień chodziłem do tyłu myśląc, że złamałem abstynencję i w lęku, że to nie mogła być tabaka. Tak właśnie działa mój uzależniony, nałogowy mózg. Miałem też krótki epizod później z tabaką, którą odstawiłem, bo zwyczajnie czułem się zasmarkany jak kiedyś w czynnym uzależnieniu. Dodatkowo kryłem się z jej wciąganiem, co też odpaliło schemat „rytuałów” z czynnego uzależnienia. Kiedy swoją wspomnianą pierwszą abstynencję łamałem (podkreślam słowo łamałem a nie złamałem) pijąc „piwo 0%” to podświadomie dążyłem do tego, że może po dziesiątym poczuję jednak ten szum w głowie. Fakt był taki, że wraz ze znajomym wykupiłem cały dostępny asortyment i za ciosem poszedłem i kupiłem już 2% piwo. Z perspektywy czasu myślę, że to musiał być żałosny widok przychodząc kilka razy i stojąc w kolejce sklepu alkoholowego i wykupując asortyment. Dziś uznaję swoją bezsilność i staram się nie igrać z ogniem. Odrzucam presje społeczne co do tego, że w towarzystwie osób spożywających symbolicznie alkohol żebym nie czuł się „gorszym” sięgając po takie protezy alkoholu. Odrzucam tą myśl na starcie, bo wiem, że moja choroba uzależnienia definiuję się tym, że zaczynam szukać argumentów, które przekonają mnie do jakiś odstępstw. Doskonalę zdaję sobie sprawę z tego, że taką praktyką mógłbym budować sobie fałszywy obraz picia kontrolowanego i boję się zwyczajnie bazując na autopsji. Mam też doświadczenie z początku swojej abstynencji, gdzie doraźnie miałem przepisaną hydroksyzynę, zapewne domyślacie się jak wyglądało u mnie doraźne jej zażywanie. Wykorzystywałem ją, żeby lepiej spać i nie próbowałem nawet zasypiać bez niej czekając na moment żeby wziąć ją doraźnie. Kiedy już miałem kilka lat zdrowienia i była dziewczyna zostawiła u mnie xanax, który przyjmowała doraźnie to bardzo szybko „ukręciłem łeb” moim pojawiającym się myślą, że ciekawe jak to działa. Kiedy pojawiła się ta myśl wiedziałem co zrobić bazując na swoich doświadczeniach i błędach – wyrzuciłem go do śmieci, które wyniosłem od razu do kontenera. Z biegiem czasu na naszym rynku zrobił się boom na CBD, medyczny susz i inne takie ciekawe furtki dla mnie jako osoby uzależnionej. Bardzo dużo zacząłem zagłębiać się w tym temacie i podświadomie generowałem sobie wewnętrzną zgodę do „igrania z ogniem”. Myślę, że gdyby nie praca na Programie Dwunastu Kroków i poznanie potężnego narzędzia jakim jest gruntowny i odważny obrachunek moralny to bym wdepnął. Uczciwość przed samym sobą i relacja ze Sponsorem jest dla mnie najcenniejszym darem z jakiego mogę skorzystać stawiając pytanie „po co mi to?”. Samowola jest brutalna i staram się być otwarty na doświadczenia innych osób uzależnionych, bo leki też można dostać wcale ich nie potrzebując dla własnego oszołomienia się. Robiąc drugie okrążenie w pracy na Programie mogłem całościowo przyjrzeć się spektrum mojego chorego myślenia. Poddaję się zdrowieniu zamiast poddawać się próbom czy będę potrafił się zatrzymać. Chora głowa zaprowadziła mnie w wiele różnych zakamarków takich jak wypełnianie ankiety, aby wziąć udział w badaniach microdosingu, poszukiwania ceremonii Ayahuaski. Te myśli prawdopodobnie będą się pojawiać i będę stawać przed dylematami czy je podnosić czy od nich uciekać. Wiem, że dopóki to jest na poziomie myśli to mogę to zatrzymać. Natomiast kiedy ten lont się skraca to jestem na prostej drodze do automatyzmów z czynnego uzależnienia. Kolejnym newralgicznym punktem są papierosy, które również bombardują moje poczucie zdrowienia ponieważ, oszukałem sam siebie, że nauczyłem się palić w sposób kontrolowany.

Refleksje, które mi się nasuwają na koniec tego wpisu to rozróżnienie łamania abstynencji od jej złamania. Łamię się, kiedy poddaję się swojemu choremu myśleniu, chociażby o tym, że jest wiele substancji, których w życiu nie spróbowałem bądź łamię się kiedy zaniedbuję i przekraczam granice swojego zdrowienia sięgając np. po papierosa. Ważne jest być dla mnie w tych kwestiach uczciwym przede wszystkim wobec siebie, bo najcięższym kalibrem w chorobie uzależnienia są tajemnice. Jestem wolnym człowiekiem i mam wolną wolę, dlatego zawsze mam wybór czy decyduję się powierzyć opiece Sile Wyższej czy Sile Niższej, czyli mojej samowoli. Słyszałem o wielu różnych praktykach złamania abstynencji i powrotach, jak gdyby nigdy nic. Przede wszystkim staram się dbać o moje osobiste zdrowienie i swoją uczciwość. Napisanie tego tekstu też nie przyszło mi łatwo, bo to nie są raczej doświadczenia, które są miłe, ale tak działa podstępnie moja choroba. Dlatego tak ważne jest dla mnie stawanie w prawdzie, które jest podstawą do budowania szacunku do samego siebie. Cytując mądrość Wspólnoty Anonimowych Narkomanów – nie mam wpływu na swoją chorobę uzależnienia, ale mam wpływ na swoje zdrowienie.

Obecnie czytam: Antyczłowiek– Izabela Kopaniszyn.

Jedna odpowiedź do „Zdrowienie free”

  1. Awatar dwunasty

    Dziękuję, za dobre słowo. Trzymam kciuki za Ciebie. Wracaj to działa! ❤️

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *