Dziś poruszę jedną z najważniejszych o ile nie najważniejszą sferę życia w zdrowieniu. Oczywiście w moim osobistym odczuciu, bazując na doświadczeniu. Jest nią szacunek do samego siebie i kierowanie się zasadami, które warto sobie w życiu uregulować. Od małego pamiętam, że zasady były dookoła mnie, później usłyszałem, że są one po to by je łamać. Później podrosłem i zacząłem słyszeć, że w prawie też są luki i najważniejsze nie dać się złapać. Bardzo kiedyś wierzyłem w te szwadrony prawilności i sztywności, później się przekonałem, że człowiek składa się z egocentryzmu, który spotęgowany staje się egoizmem. Żyłem w poczuciu iluzji zasad, które pisząc kolokwialnie miałem nomen omen napisane na koszulkach. Smutne, ale prawdziwe. Moje życiowe zasady były często zależne od miejsc, osób, sytuacji. Nie były za to nigdy zależne ode mnie. Często możemy spotkać takie określenie jak kręgosłup moralny bądź jego brak w przypadku terapii osób uzależnionych. Próba naginania rzeczywistości do swoich niezaspokojonych potrzeb w tym wypadku – głodów, obsesji, kompulsji. Ostatnio miałem możliwość obcować z kimś, kogo śmiało mogę nazwać moim Mistrzem, to co usłyszałem potrzebuję przekuć na gorąco we wpis, ponieważ najlepszy sposób w jaki mogę sobie pomóc jest wyciągnięcie pomocnej ręki do drugiego uzależnionego, który wciąż cierpi. Zatrzymanie chorobowego egoizmu i działanie na rzecz drugiego człowieka, oczywiście starając się robić to bezinteresownie.
Usłyszałem coś co może się wydawać banalnie proste, ale czyż najpiękniejsze i najgłębsze treści nie są to te najprostsze? Mianowicie przekaz jest taki że, nikt nie będzie mnie szanował, dopóki sam siebie nie zacznę szanować. Nic więcej, nic mniej. To jest jak z medytacją, którą wymyślono dawno przed tym jak ludzie zaczęli rozmawiać. Mało osób zdaje sobie sprawę z tego, że ludzkość najpierw porozumiewała się śpiewem, melodyjnością dopiero później narodziła się mowa. Co ciekawe wiele osób z niepełnosprawnością aparatu mowy, którzy nie mogą się porozumieć za pomocą słów, potrafią to zrobić za pomocą melodyjności. Ludzkość nie uczy się na swojej historii, oczywiście grą słów mogę napisać przewrotnie, że absolutnie, wszak mamy to coraz lepsze bronie masowej zagłady. Chodzi o to, że człowiek jest istotą, która potrzebuje doświadczać, która podszyta jest lękiem, a wewnętrznym kompasem są uczucia. Dlaczego w zdrowieniu tak ważny jest nacisk na sferę emocjonalną? Można to również zaobserwować w leczeniu terapii uzależnień, te wszystkie poranne rundki, w których pacjenci mówią „co czują”. Przyznam, że byłem zdumiony jak wiele osób, które nie utożsamia się z problemem choroby uzależnienia otwarcie powiedziały mi, że zazdroszczą mi takiej samoświadomości. Zobaczcie proszę jaki teraz jest megabiznes w tych wszystkich działach „rozwój osobisty”, „poznaj samego siebie”. Program Dwunastu Kroków zawiera to wszystko w swojej ofercie całkowicie za darmo. Tylko na początku to, że coś było za darmo było dla mnie podejrzane i jakoś mało atrakcyjne. A dziś wiem, że to jest ta niepodważalna wartość Wspólnoty oraz Dwunastego Kroku oraz to, że zdrowienie każdego z nas zależy bowiem od jedności NA. Jestem osobą, która ukończyła terapię długoterminową w ośrodku zamkniętym, w tym ośrodku poznałem Wspólnotę Anonimowych Narkomanów, zacząłem uczęszczać na mitingi, później kontynuowałem leczenie w ośrodku rehabilitacyjno-readapcyjnym na tzw. hostelu, podczas którego ograniczyłem mitingi. Następnie wróciłem do rodzinnego miasta, gdzie jeszcze tego samego dnia po opuszczeniu hostelu poszedłem na miting. Później podjąłem terapię indywidualną psychodynamiczną, a równolegle pracowałem owocnie ze Sponsorem na Programie Dwunastu Kroków. Osobiście i tego nie mogę już cofnąć i sprawdzić jakby to było inaczej, cieszę się, że przebyłem taką drogę dało mi to silny fundament na to, że dziś mogę napisać, że cały ten proces zdrowienia wygenerował we mnie zasady, które z czasem nazwałem jako te, które stosuję w codziennym życiu. Poczucie własnej wartości bardzo jest zależne od szacunku do samego siebie i relacji z samym sobą. Ludzie są bezcenni w moim życiu i bardzo Wam wszystkim dziękuję za Waszą obecność, ale przychodzi taki moment, w którym muszę sobie odpowiedzieć na postawione pytanie. Czy nie uciekam od samego siebie? Dużo podpowiedzi jest do tego mojego toku myślenia we wpisie o obrachunku.
Zaopiekowanie się samym sobą i dostrzeżenie tej granicy, gdy warto sięgnąć po pomoc w przypadku osoby uzależnionej jest czasem niewidoczne. Uznanie bezsilności mówi mi o tym, że potrzebuję drugiego człowieka, że potrzebuję jego siły – większej ode mnie. Czyż znów nie jest to banalnie proste? A mimo to, ta moja chora część nieraz stara mi się nasuwać wspaniałe pomysły na pomoc samemu sobie, co ciekawe ja wiem, kiedy te pomysły są destrukcyjne i wyłącznie słodko pachną. Siła Wyższa ofiarowała mi coś takiego jak czujność, to określenie teraz jest również rozmiękczane (świadomość), dlatego bardziej przemawia do mnie to, aby być czujnym, kiedyś bym napisał, że trzeba być elektrycznym. Korzystając z okazji na moje dwa zdania użalania, to odnoszę wrażenie, że słowo trauma również jest ostatnio bardzo rozmiękczane. Tak więc wracając do czujności, dostałem coś takiego od Boga jak uczucia, które pozwalają mi podejmować decyzję. A decyzje staram się w życiu podejmować na podstawie zasad, którymi się kieruję. I wiecie, podkreślam to jak mantrę, że jest jedna osoba, która zawsze wie kiedy lecę ze sobą w kulki i łamie swoje zasady.
Podsumowując uważam, że określenie zasad, wartości, szukanie w nich motywacji, budowanie niezłomności czy również dyscypliny duchowej jest arcyważne w procesie zdrowienia osób uzależnionych. Otwarcie mogę powiedzieć robiąc inwenturę swojego życia, że ogromny udział w relacji z samym sobą była umiejętność identyfikowania swoich uczuć, tego co przeżywam i tego co się ze mną dzieję. Istota Kroku Czwartego, potężne narzędzie, którzy niestety wiele osób unikają jak ognia, przypadek? Wspólnota zabiera komfort zażywania narkotyków, Program natomiast zabiera komfort bycia w starych butach na tych mitingach. Warto w życiu czasem wpuścić trochę świeżości, choć wiążę się to z lękiem, że wiele przydatnych rzeczy może wywiać ten przeciąg. Faktem jest, że tylko dzięki wadom i zaletom jesteśmy piękni i wyjątkowi. Nie w sferze egocentryzmu wyjątkowi i megalomanii, ale w sferze relacji z samym sobą. Zrobienie gruntownego i odważnego obrachunku moralnego pozwala inaczej spojrzeć na otaczający nas świat. Nie zasypywać go gradem oczekiwań i dostać rykoszetem cierpienie, że nie jest tak jak tego chcemy. Świat jest piękny, ten świat jest piękny tu i teraz.
Obecnie czytam: Zgrabki i niezgrabione – Feliks „Fila” Dumanowski.
Dodaj komentarz