Wpisując hasło w przeglądarce internetowej otrzymujemy taką najwyżej definicję:
„Anonimowość (gr. ἀνωνυμία 'bezimienność’ z ἀνώνυμος 'bezimienny’) – niemożność identyfikacji tożsamości jednostki pośród innych członków danej społeczności, wprost w odniesieniu do osoby albo do pochodzącego od niej przedmiotu (utworu). O anonimowości można mówić w różnych aspektach.„
Przez długi czas również postrzegałem anonimowość jako pewnego rodzaju wyjątkowość na tle bezpieczeństwa moich danych osobowych, tego czym się zajmuję, skąd pochodzę, ile zarabiam itd. „Nie błądzić będąc człowiekiem znaczy nie żyć”. Anonimowość stała się moją kolejną tożsamością, gdy słysząc na mitingu „to co tutaj usłyszałeś, kogo tutaj zobaczyłeś pozostaw dla siebie”. Z perspektywy czasu brzmi to dla mnie bardzo sekciarsko. Przede wszystkim życie życiem innych było moją domeną w czynnym uzależnieniu, węszenie afer, podsycanie konfliktów, dwulicowość, niedotrzymywanie tajemnic, plotkowanie. Konstelacja wad charakteru, choroby uzależnienia w czystej formie i z tej perspektywy rozumiem definicję anonimowości jako furtki do zaprzestania takiego aspołecznego zachowania. Jak jednak zapisane jest w ulotce IP#1: „Interesuje nas tylko to, co zamierzasz zrobić ze swoim problemem i jak my możemy możemy Ci w tym pomóc”. Oznacza to, że miting to dla mnie nie kawiarnia, ulica czy ciasto i herbatka u cioci Krysi. Moim głównym problemem, poprzez który trafiłem do Wspólnoty Anonimowych Narkomanów było moje nałogowe regulowanie emocji poprzez brak umiaru w zażywaniu narkotyków – brałem żeby żyć – żyłem żeby brać. To jest dla mnie wspólny mianownik anonimowości pośród innych członków Wspólnoty. Tak naprawdę, gdy opowiadam o wszystkim tylko nie o swoim problemie i co zamierzam z nim zrobić uchylam swoją anonimowość i ulegam swojemu ego zastępując wtedy sprawy istotne (zdrowienie, przebudzenie duchowe, stosowanie programu w życiu), sprawami nieistotnymi karmiącymi moje ego. Najważniejszą osobą na każdym mitingu jest Nowoprzybyły, czy będąc Nowoprzybyłym chciałbym zobaczyć, usłyszeć osoby, które zachowują się jak czynnie uzależnione z tym wyjątkiem, że nie biorą narkotyków? Poruszyłem tutaj chyba to co jest najistotniejsze dla mnie w zasadzie anonimowości – jest wartością przeciwstawną mojemu ego.
Moje Ja zamienia się w nasze My.
Wiadomo, że można stosować postawy faryzejskie i dostosowywać literaturę do swoich potrzeb, np. fakt, że jedynym warunkiem przynależności jest chęć zaprzestania – może nie oznaczać, co często obserwuję – poddania się spowodowanego cierpieniem i w efekcie chęci przeprowadzenia gruntownych zmian w swoim życiu (we wszystkich sferach). Nie mam na to wpływu, bo miting nie choruje ani miting nie zdrowieje. Tu chodzi o każdego z nas, uczestników – nie mam wpływu na swoją chorobę, mam wpływ wyłącznie na moje zdrowienie. Przekraczając próg sali mitingowej jestem jednym z wielu, który tworzy coś większego. Od Siły Wyższej otrzymuję wolną wolę i dokonuję wyborów: teraz zdrowieję, teraz nie zdrowieję. Tu i teraz. Nie ma wpływu to, że nie zażywam narkotyków X lat – istotne jest to, że jestem czysty tu i teraz. To co mogę przekazać to wyłącznie to co sam otrzymałem, czyli posłanie NA:
- Każdy uzależniony może przestać zażywać narkotyki;
- Każdy uzależniony może utracić obsesję ich zażywania;
- Każdy uzależniony może odnaleźć nową drogę życia.
Dlatego też kogo może interesować to, że nie udało mi się np. uruchomić mojego bloga w 20 minut tylko zajęło mi to 5 godzin i żalę się tym na mitingu? I dodatkowo przedłużam swoją wypowiedź o kolejne pięć minut? Zasada anonimowości mówi mi o równości wobec wszystkich, którzy są w danej społeczności ze mną. Jest to lekarstwo na moją pychę, próżność i egocentryzm. Dlatego prowadzący miting jest prowadzącym miting, a nie, że jakiś Hugo jest prowadzącym. Nie ważne kto! Oczywiście chodzi o personalne kwestie, stąd też są sugestie bazujące na latach doświadczeń, że pomocny jest pewien okres czystości. Wracając do tematu, że wszystko zostaje na mitingu to czy na mitingu również ma pozostać to, że jest sposób na odnalezienie nowej drogi życia dla osoby uzależnionej? Chodzi o duchowy Program Dwunastu Kroków Anonimowych Narkomanów, czy to też ma być na wyłączność? Stąd również owocem mojej refleksji jest chociażby ten blog i wpis nakreślający moje motywy by o tym napisać. Nie chodzi mi o to by być wyjątkowo zdrowiejącym uzależnionym, zależy mi wyłącznie na tym by położyć niektóre istotne kwestie na stół i móc wspólnie się im przyjrzeć stosując zasadę otwartego umysłu. Najważniejsze jest posłanie – nie posłaniec. Tak jak istotne jest niesienie posłania, a nie uzależnionego. Kiedy uczeń jest gotowy to i nauczyciel się znajduję. Bardzo ważna jest dla mnie refleksja na temat tego, że znajduję się określenie Anonimowi obok Narkomani. Meszuge pisał o tym, że to nie chodzi o to, że Wspólnota jest Anonimową Wspólnotą Anonimowych Alkoholików1. Siłą choroby uzależnienia jest to jak silne są tajemnice i mogę próbować je skrzętnie przykrywać błahymi sprawami życia codziennego, które nie są w żaden sposób istotne ani dla mnie, ani dla drugiego człowieka. Przytaczając Dwunastą Tradycję NA:
„Anonimowość stanowi duchową podstawę wszystkich naszych tradycji, przypominając nam zawsze o pierwszeństwie zasad przed osobistymi pragnieniami.”
Podsumowując gorąco zachęcam do własnej refleksji nad zagadnieniem zasady anonimowości, chociażby z perspektywy tego, że jestem cząstką wszechświata. Jeśli w jakimś momencie nie podejmę jakiejś decyzji to często samo się to nie zrobi. Powiedzenie: ćpało się, piło się – samo się to nie robiło, ktoś to robił przeważnie niechętnie z początku brałem odpowiedzialność za to ja w życiu nawywijałem. Dlatego też ważne jest, żebym brał również odpowiedzialność za moje zdrowienie tj. służyć drugiemu człowiekowi, darzyć go miłością, ciepłem swoją uważnością. Wziąć i umyć kubki po kawie, gdy nikt tego nie zrobił, samo się to nie zrobi i nie moją odpowiedzialnością jest to, że ktoś tego nie zrobił. A zawsze również mogę pomóc myć kubki nawet, gdy jest herbatkowy. Być pomocnym znaczy być spełnionym. Łatwo również słodką herbatę przesłodzić, bo dzielić można się jedynie wtedy, gdy ktoś chce to coś otrzymać. Zasada anonimowości jest podstawą zdrowienia, wygaszania mojego ego, drogą do bycia przyjacielskim, pomocnym i traktowania relacji podmiotowo. Również podkreśla mocno fakt, że nie jestem Bogiem oraz to żebym nie porównywał się z innymi – zawsze znajdą się lepsi i gorsi ode mnie. Anonimowość równa się wyciszenie.
- Meszuge, 12 Kroków od dna, Sponsorowanie. Wydawnictwo WAM, 2018.
Dodaj komentarz