Ostatnio w rozmowie z przyjacielem wpadła spontanicznie taka perełka, która jest w tytule tego wpisu. Pięknie wpasowuje się w to co mnie ostatnio spotyka, a raczej robię swoje a efekty tych działań powierzam. Choć mój przyjaciel chciał użyć docelowo, że o co innego głębokiego mu chodziło, ale powiedziałem.. „powierzaniu” i nasze spojrzenia były porozumiewawcze. Wszak czy to nie jest właśnie ta wolność osobista? Żyć Programem Dwunastu Kroków, starać się stosować zasady duchowe, być dobrym człowiekiem, nie robić innym obrachunków moralnych, godzić się z tym czego nie mogę zmienić, zmieniać to co mogę zmienić i być mądrym tylko na tyle, aby odróżniać jedno od drugiego. Żyć w zgodzie z sobą, realizować się, spędzać czas w taki sposób by móc przeżywać radość. Może to jest i trochę beztroskie, ale życie w ten sposób sprawia, że zrzuciłem z serca ciężki głaz. Życie tu i teraz, zdrowienie z pasją, obcowanie z fantastycznymi ludźmi, realizowanie się na drodze zawodowej i akademickiej, spełnianie dziecięcych marzeń, podróże i zbieranie doświadczeń do plecaka. Tak, zdrowienie jest podstawą tego wszystkiego co dzieje się w moim życiu teraz, że z przyjacielem w tym tygodniu wyjeżdżamy kamperem powłóczyć się po Bieszczadach, a może, gdzie indziej – o to chodzi, nie tkam tych dni, które jeszcze nie przyszły nicią oczekiwań. Jesteśmy umówieni, że po prostu jedziemy, dokąd? Zobaczymy. Napiszę, że w Bieszczady, a się okaże, że pojedziemy do Kołobrzegu, to ktoś powie, że jestem oszustem. Czyż wyjazd nie jest sensem samym w sobie? Często powtarzam, że nie ważne, gdzie, tylko z kim. I to jest ważne w moim zdrowieniu żebym się posługiwał sprawdzonymi kluczami i w ten sposób dbam o swoją pogodę ducha, która jest synonimem równowagi wewnętrznej. Znajomi mnie pytają czy nie mam jakiś zobowiązań i co ja właściwie robię w swoim życiu, że mam czas się z nimi spotykać. Niezły paradoks, odważyłbym się pójść krok dalej i zawnioskować, czy jest im głupio, że to oni nie mają czasu się spotkać? Życie jest tu i teraz. W czynnym uzależnieniu odpisywałem po tygodniu albo oddzwaniałem „siemasz, dzwoniłeś tydzień temu co tam?”. Dość mam użalania się w swoim życiu, umartwiania się co to będzie, jak to będzie. Zdrowienie i relacja z Siłą Wyższą pokazała mi, że to na co mam wpływ to zaledwie jakieś ziarenko piasku na pustyni, czy też kuwecie, którą trzeba ogarniać. Dość w życiu z grymasem srającego kotka na pustyni. Mam wpływ wyłącznie na moje zdrowienie. Dzieląc się tym doświadczeniem to szczerze miałem tylko tytuł, a reszta to po prostu piszę co u mnie, więc chcąc nie chcąc wpisuję się świetnie w to czym jest i do czego służy blog.
Podejmuje w życiu pewne działania, zakładam sobie cele oraz akceptuję to, że życie i realizacja tych wszystkich wytycznych to proces. Podstawą podstaw jest często odrzucenie natychmiastowej gratyfikacji, odróżnienie marzeń od chciejstw od obsesji, odpuszczenie kontroli i wisienką na torcie jest – doświadczania tego życia tu i teraz. Myślę, że nie tylko osobą uzależnionym zdarzyło się brać udział w różnych wydarzeniach, które się nigdy nie odbyły, z okazji zarwanych nocy i całych wodospadów oczekiwań, nierealnych filmów i gdybania co by było. Warto wyjść z własnej pułapki na samego siebie, żeby się biczować, że tego nie mogę, tamtego nie wypada itd. W takich sytuacjach zawsze przytaczam historie mojego znajomego, który mieszkając w wieżowcu wychodził na balkon rano przed pracą i praktykował tai-chi, a widownią był cały budynek, który miał naprzeciwko. Upłynęło trochę wody w Wiśle i z tych wszystkich osób, które chętnie komentowały wyczyny mojego kolegi, że coś z nim jest nie halo i inne „dopingujące” teksty typowo polonocentryczne dołączyły do niego. Dziś już jest kilka osób w tych dwóch blokach, które zaczynają dzień od tai-chi. Kropla drąży skałę, a przyciąganie ma ogromną moc. Najważniejsze to jest zachować determinacje i podjąć decyzję o tym, że prócz całego sztabu wewnętrznych krytyków i malkontentów jest jeszcze mnóstwo takich wampirów energetycznych w otoczeniu. Kolejnym kluczem jest to, że jesteśmy wolni. Sytuacja jest trudna, możemy wyjść. Pomyślcie o osobach, które są zamknięte bądź pozbawione wolności i chcą się zmienić. Jeśli w celi pojawiają się narkotyki i emocje sięgają zenitu, oni nie mogą po prostu wyjść i ochłonąć. Masz dylemat czy iść na miting czy nie iść, jeśli nie masz ciekawej zdrowieniowej alternatywy to mój znajomy powiedziałby, żebyś zapierdzialał. Z powierzaniem jest taki pewien klasyk, że jeśli trzymasz pieniądze w banku to nie chodzisz co chwilę i nie sprawdzasz, czy tam dalej są w formie banknotów i monet. Po prostu wpłacasz je i powierzasz nad nimi opiekę swojemu banku. Tak samo jest z życiem, z każdą podjętą przeze mnie decyzją staram się jej efekt powierzyć. Dziś na Facebooku wskoczyło mi pewne ciekawe szkolenie roczne na które już chciałbym się zapisać, ale zastanowiłem się i szczerze to nie mam przestrzeni na trzecią szkołę, pracę, służbę, życie osobiste. Tzn. jestem uzależniony, chętnie bym wziął sobie na głowę kolejną szkołę, ale odbiłoby się to na zdrowieniu. Szkoła mi nie ucieknie, a wiem, że we wszystko mogę wchodzić jak w masło kompulsywnie. Kluczem w tym wszystkim jest dbanie o siebie i umiejętne regenerowanie się. Dbanie o sen, o aktywność fizyczną, o aktywność umysłową, aby odżywiać się w miarę zdrowy sposób, o to, że urlop to z definicji jest odpoczynek od pracy, a nie czas, w którym robię te wszystkie rzeczy i te wszystkie „prace”, których nie miałem kiedy zrobić. Planowanie to nie gdybanie. Jest takie piękne określenie w języku polskim, które świetnie pasuje do tematu powierzania – mierz siły na zamiary. Tego Wam życzę, żebyście również dbali o siebie i dali sobie czas na odpoczynek. Wszystko na tym świecie jest dla nas, ale nic nie jest nasze na zawsze. Życie przemija, można je przećpać, przegrać, przepracować, prześliznąć się, przekombinować, przekłamać, przemyśleć, spędzić całe życie w przeszłości bądź w przyszłości, ale to życie jest tu i teraz. Przeżyć najbliższe pięć minut, reszta to wyobraźnia. A czy podstawą nie jest to żebyśmy nauczyli się odmawiać i rezygnować? Wielu poradziło sobie z demonami przymusu zażywania i zrezygnowania z dotychczasowego życia. Wiem, że jako osoba uzależniona chciałbym siedzieć jedną dupą na pięciu weselach, a jeszcze się taki nie urodził, który by tak umiał. Życie to decyzje, a życie i zdrowienie jest teraz.
Dodaj komentarz