Zdrowienie jako wartość

Przyglądając się swojemu spektrum choroby uzależnienia mogę stwierdzić, że będąc wolnym człowiekiem szukałem wolności w substancjach jako świetny regulator uczuć. Każdą emocję, zdarzenie, trudność, sukces kontrowałem substancjami zabierając sobie przestrzeń do celebrowania życia i brania w nim udziału. Choć oszukiwałem się, że żyję na sto procent. Ba! Na dwieście procent. Tak naprawdę uciekałem od życia i od śmierci w świat, który oferowały mi narkotyki. W byciu upiorem nie ma nic cukierkowego, choć wydawało mi się tak kiedy dawałem się porwać wiatru będąc w rauszu i wtapiając się w rzekę ludzi na ulicy. Znasz to uczucie samotności, kiedy po prostu wtapiasz się w otoczenie przypadkowych ludzi żeby tylko oszukać siebie, że nie jesteś samotnym? Ostatnio usłyszałem od pewnego znajomego, że kiedy przestał zażywać narkotyki i zderzył się z rzeczywistością zdał sobie sprawę po co zażywał narkotyki. Jaki jest życia sens? Może to życie jest sensem. Tak jak fakt, że zażywałem narkotyki, żeby żyć i żyłem żeby zażywać w śmiertelnym uścisku cierpienia i beznadziei. Gdyby to odwrócić, że warto zdrowieć, żeby żyć i żyć żeby zdrowieć? No właśnie, ale tutaj pojawia się pewien haczyk, który przypomina o tym, że jestem osobą uzależnioną, która nie ma wpływu już na swoją chorobę, a wyłącznie na zdrowienie, czyli to czy stosuję się do sugestii, zaleceń i nie działam na swoją szkodę, ale i całego mojego otoczenia we wszystkich sferach mojego życia. Mogę zatem odważyć się i napisać, że chodzi o to, że zdrowienie to postawa, to wartość, to decyzja, ale jednocześnie cel sam w sobie. Macie takie momenty w swoim życiu, że zapominacie o tych wszystkich troskach, zmartwieniach, przeszłości i przyszłości i jesteście tu i teraz? To jest myślę pułap, w którym to zdrowe myślenie, działanie objawia zmiany, które dokonały się w życiu. Ostatnio miałem taki moment, w którym zapytany o to jaki mam okres czystości zastanowiłem się czy to już pięć czy sześć lat. Nie przytaczam tego z pychy tylko żeby nakreślić sytuację, że nie chodzi o to, ile już nie zażywam substancji (czyli myślenie wciąż obraca się wokół nich), ale raczej o to, że zacząłem żyć naprawdę i czerpać z tego życia satysfakcję nie obracając całego świata wokoło tego, że nie zażywam przez x lat. Oczywiście jestem zwolennikiem celebrowania okresów czystości i niesienia posłania nadziei w ten sposób, ale podkreślam podejście do życia. Egocentryzm w zdrowieniu też może spuchnąć do szkodliwych rozmiarów i „dobre chęci będą brukować piekło” . Osoba, która zaprzestaje zażywania czy to wieloletniego, czy też krótszego, ale intensywnego, że ma podstawy do tego, żeby zidentyfikować się jako osoba uzależniona jest jak pisklę w śniegu zimą. Odczuwa wszystko i wszystkich zdecydowanie za mocno. TO jest również to zderzenie z rzeczywistością, którą trzeba wziąć na barki, a niestety wiele osób nie jest w stanie tego dźwignąć i wraca do tego co poznało np. w młodzieńczych latach życia, czyli sięgnięcia po narkotyki dla rozładowania. Faktem jest, że to nie działa w ten sposób, że narkotyki coś „rozwiązują” oczywiście oprócz rodzin, związków, umów w pracy i wielu wielu innych. Substancje, czy też czynności, które wchodzą w spektrum choroby uzależnienia powodują, że te emocje, sytuacje, zdarzenia zostają zamrożone i w cudowny sposób nie wyparowują. To są kolejne trupy do naszej życiowej szafy. Te emocje wrócą, często z wielokrotnie zwiększoną siłą i jeśli nie mieliśmy odwagi do wzięcia za nich odpowiedzialności wcześniej to równie trudno może być skonfrontować się z nimi już na drodze zdrowienia. Wiele osób uważa, że Program Dwunastu Kroków to grzebanie w przeszłości i jakieś załatwianie tych spraw tak jakbyśmy mogli zmienić swoją przeszłość. To jest błędne myślenie, ponieważ Program Dwunastu Kroków jest na dokładnie teraz. Kroki od Pierwszego do Dziewiątego w dużej mierze konfrontują nas z przeszłościom, ale w kategorii nauki na błędach oraz znalezieniu istoty tych błędów, czyli źródła. Nieznajomość prawa nikogo nie usprawiedliwia. Tak samo choroba nie może być wymówką do dalszego bycia takim draniem. Lubię to określać w taki sposób, że w czynnym uzależnieniu zaprogramowałem się w taki sposób, że swoje emocje regulowałem nałogowo. Potrzebuję przeprogramować się z tamtego trybu funkcjonowania, bo nie muszę zażywać narkotyków, żeby regulować swoje emocje w sposób nałogowy. Życie wymaga ode mnie mojej opieki. Nie kontroluję swojego i innych życia. Mogę za to brać odpowiedzialność, być świadomym, czynić dobro i przede wszystkim żyć. Tu nie chodzi o to, że kontroluję lub nie kontroluję swojego życia, chodzi o to, żeby po prostu żyć i nie dzielić włosa na czworo. Sens tkwi w prostocie, sens tkwi w prostym Programie Dwunastu Kroków dla skomplikowanych i komplikujących sobie życia ludzi takich jak ja. Emocje jeszcze nikogo nie zabiły, narkotyki niestety tak. Życie trzeba sobie urządzić, poznać siebie, poszukać czegoś dla siebie. Bo wszystko na tym świecie jest dla nas, ale nic nie jest nasze. Nie zabierzemy nic z tego świata, a jedynie możemy zostawić. Dlaczego tak wiele osób robi obrachunek gruntowny i osobisty swojego życia u kresu swoich dni? Mamy możliwość zmian tu i teraz. Nie musimy czekać do końca życia. Jestem ogromnie wdzięczny za Program Dwunastu Kroków, za ludzi, którzy zdrowieją i mimo tego, że mają kilkanaście lat zdrowienia to wciąż nie przestają mnie inspirować do tego, że to ma sens. Czystość nie może być ostatecznym sensem życia. Życie w czystości to start do życia. Wczoraj był ogólnoświatowy dzień trzeźwości, cieszę się, że coraz więcej osób, które nie utożsamiają się z uzależnieniem to podejmują po prostu świadomą decyzję o życiu bez używek tego typu. Świat poszedł do przodu, zdrowienie również. Jestem zgodny z podejściem medycznym czy też terapeutycznym, wobec tego, że żeby móc przepracowywać cokolwiek w swoim życiu w związku z dzieciństwem, relacjami, seksualnością, depresją czy czymkolwiek co zostało bądź wyłoniło się jako sprawa, którą trzeba się zaopiekować u osoby uzależnionej, to w pierwszej kolejności trzeba się zaopiekować chorobą uzależnienia. To jest punkt wyjściowy w obie strony, w stronę choroby jak i w stronę zdrowienia. Warto zadać sobie pytanie cytując klasyka: co chcesz w życiu robić? I zacząć to robić.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *