Choć w sumie obchodziłem swoją kolejną rocznicę czystości blisko dwa tygodnie temu to pomyślałem, że rozpiszę moje refleksje, które mi towarzyszą z tej okazji. Na początek chciałbym zaznaczyć, że nigdy nie wyobrażałem sobie żyć bez zażywania narkotyków, alkoholu i całej tej otoczki towarzyskiej, którą znałem z niewinnych początków moich doświadczeń z substancjami. Prawda jest taka, że zażywałem substancje psychoaktywne naprzemiennie i nieprzerwanie przez 14 lat mojego życia. Połowę mojego życia byłem nieobecny mogę tak to nazwać, choć jakoś lubię też ten czas określać, że 14 lat byłem na wagarach od brania odpowiedzialności za swoje życie. Idąc tym tokiem myślenia posiłkuję się często Konfucjuszem, że „każdy człowiek ma dwa życia, a to drugie zaczyna się w chwili, gdy zda sobie sprawę, że ma tylko jedno”. Tak było w moim przypadku, że od momentu, w którym zażyłem ostatnią extasy – ono było moim ostatnim narkotykiem, a raczej traktowałem wtedy i jadłem jak cukierki – minęło ponad pięć lat. Dziś nazywam to, że narodziłem się na nowo, przebudziłem, zawróciłem, odnalazłem, czy jakkolwiek można to nazwać nawet górnolotnie zmartwychwstałem (to uczucie, gdy znajomi z którymi ćpałem robią oczy jakby zobaczyli ducha). Pozwolono mi zobaczyć, że jest świat poza moją ciemną, stęchłą, brudną jaskinią. Chociaż totalnie nie wyobrażałem sobie życia bez narkotyków. Skapitulowałem, uznałem swoją bezsilność, poprosiłem o pomoc w skierowaniu mnie i zawiezieniu do ośrodka terapii uzależnień oddalonego o ponad 400 km od mojego domu rodzinnego. Dziś wiem, że podświadomie dokonałem terapii geograficznej tj. zmiana miejsca zamieszkania, tak jakby miała mnie uchronić od tego, że tam nie będzie narkotyków. Z czasem zrozumiałem, że to ja jestem największym zagrożeniem dla samego siebie. Moja kondycja fizyczna, psychiczna, emocjonalna, ekonomiczna, duchowa była naprawdę marna. Towarzyszyły mi paranoje i lęki, że nie będę potrafił się wysławiać, czytać i funkcjonować w społeczeństwie. W głowie wykluwały się psychozy wraz z każdą kolejną gałęzią myśli. Właśnie dzisiaj patrzę na ten zwrot akcji w moim życiu jak na największy cud, dar czy też łaskę, a nazwa tego zjawiska to życie.
Mógłbym tutaj popełnić dość długi opis tego jak wyglądał mój obłęd, choć zapewne i tak jeśli mieliście okazje zapoznać się z moimi wcześniejszymi wpisami to trochę poznaliście moją historię osobistą więc przejdę do pisania o zdrowieniu. Pięć lat właśnie dzisiajów to tak naprawdę patrząc obiektywnie nie jest jakiś długi ani krótki czas. Co prawda nie jestem Nowoprzybyłym, ani longtimerem, ale czuję zapach zgliszczy i dobrze pamiętam obłęd z którego się wyrwałem przy pomocy bliskich, specjalistów oraz innych zdrowiejących uzależnionych, których spotkałem na mojej drodze. Dziś szczerze w sercu i duszy dziękuję Sile Wyższej, że mnie nie opuściła, gdy ja się odwróciłem. Wdzięczny jestem każdemu człowiekowi, którego spotkałem na mojej drodze choćby był na niej tylko przez chwilę. Dziękuję za światło nadziei, które pięć lat temu pozwoliło mi wyjść z beznadziei, mroku i obłędu. Za wszystkich, którzy pomogli mi uwierzyć w siebie, gdy ja w siebie zwątpiłem. Za Program Dwunastu Kroków, który pozwolił mi się poddać, żeby wygrać życie. Jestem serdecznie wdzięczny mojemu Sponsorowi, przyjacielowi, bratu w skrócie Tobie Maćku za miłość, siłę, nadzieję, doświadczenie, cierpliwość i akceptację. Moim sponsorowanym, że też mogę usługiwać zdrowieniem i miłością. Dziękuję za wszystkie Zloty Radości. Wdzięczny jestem moim ziomkom z komitetu H&I, nic nie klepie jak miting na wyjeździe bądź zakładzie karnym! I wszystkim Wam, których poznałem w przeróżnych okolicznościach jak i tym, których jeszcze nie spotkałem. Pamięć moja również wobec tych, których z powodu śmiertelnej choroby uzależnienia nie ma już tutaj z nami. Pamiętam takie pytanie z Tradycji Trzeciej zawarte w Guiding Principles: The Spirit of our Traditions „Kogo brakuje na naszych mitingach? Czy jest coś, co nasza grupa może zrobić, aby lepiej zapewnić przyjazną atmosferę? Czy nasza grupa jest dostępna dla członków z dodatkowymi potrzebami?” – Refleksję miałem taką, że brakuje na mitingach właśnie doświadczeń tych osób, których już nie ma z nami.
Czy otrzymałem jakieś dary zdrowienia przez te kilka lat życia w czystości? Oczywiście, że tak. Po pierwsze to sam fakt, że żyję i jestem zdrowy jest dla mnie ogromnym cudem. Kolejnym jest to, że w tym miesiącu spłacam ostatnią ratę kredytu, który był wodą na młyn dla moich myśli samobójczych. Zabrzmiało to tak jakbym sam tego dokonał, ale tak nie jest. Bez moich bezwarunkowo kochających mnie rodziców nie dokonałbym tego. Pieniądze, które przeznaczone były na moją wyprawkę w dorosłe życie (czytaj mieszkanie, studia itd.) poszły w spłaty długów, kredytów, grzywny, koszty prób leczenia. Mogę śmiało stwierdzić, że to jest cudem, że te środki finansowe mieli moi rodzice. Będąc małym chłopcem niewątpliwie w życiu dorosłym nie chciałem zostać narkomanem. Nie wiedziałem kim chcę zostać i taki był efekt mojej beztroski. Darem zdrowienia jest to, że zdałem prawo jazdy i wdzięczny jestem za to, że nie zdałem, gdy na naukę jazdy uczęszczałem pod wpływem. Darem jest to, że w wieku 30 lat poszedłem świadomie na studia, choć do dnia inauguracji roku akademickiego trzymał mnie ogromny lęk, że nie poradzę sobie i wbijał w podłogę moje poczucie wartości. Dziś darem dla mnie jest odwaga, że zdecydowałem się na ten krok i przekłada się to na moją sferę zawodową. Darem jest to, że zregenerował mi się mózg oraz pozostałe organy. Również to, że poddałem się operacji przegrody nosowej zewnątrz i wewnątrz oraz że jestem w trakcie leczenia stomatologicznego. Wdzięczny jestem za Program Dwunastu Kroków, to również dla mnie jest darem zdrowienia jak i mój sponsor jest dla mnie darem. Wiem, że Siła Wyższa pokazuje mi, że wszystko jest dla mnie, ale nic nie jest moje. Byłem w trzech związkach z kobietami, w których zebrałem potężny bagaż doświadczeń i naukę. Dziś jestem w związku z Siłą Wyższą i buduję relację z samym sobą traktując to, że szczęście pochodzi ode mnie, a nie jest zależne od drugiej osoby. Wierzę mocno, że Siła Wyższa ma wobec mnie swoją wolę i plany jakie będę realizować jako narzędzie w jej rękach. Darem dla mnie jest Wspólnota Anonimowych Narkomanów, którą poznałem na terapii, którą również uważam za dar, który otrzymałem. Mam za sobą masę wyjazdów, imprez, koncertów, dwa wesela, meczy na trybunach, spotkań, podróży i chwil spędzonych z fantastycznymi ludźmi w spokojnych okolicznościach, że naprawdę traktuję to jako zjawiska nieopisywalne duchowo mocne. Samo to jak Program Dwunastu Kroków wczytywał mi się w życie, Krok Drugi, Trzeci, Piąty, Siódmy, Dziewiąty to jest normalnie magia. To z jaką odwagą wszedłem w pracę na Kroku Czwartym, to jakie przebudzenie miałem na Kroku Szóstym wobec istoty moich błędów. Darem jest to, że usłyszałem te wszystkie świadectwa osób, które często mówiły o sobie, a mówiły o mnie. Za wszystkie zasady duchowe, których uczę się dzięki Programowi oraz Tradycjom. Mój dzisiejszy dzień jest przepełniony ogromną wdzięcznością za życie jakie mam i jakiego nie doceniałem w czynnym uzależnieniu. Mam wspaniałych przyjaciół, na których mogę liczyć i oni mogą liczyć na mnie. Za to, że nie jestem samotny, głodny, zmęczony i zły na życie. Za to, że Siła Wyższa postawiła mi na Kroku Dziewiątym kobietę, której nie widziałem ponad 15 lat i nie sądziłem, że ją kiedykolwiek spotkam, aby zadośćuczynić, a dziś jest mi jedną z najbliższych mi osób, które totalnie zmieniły bieg mojego życia. Bardzo się bałem tego Kroku (Dziewiątego), gdy o nim słyszałem na początku mitingów. Dziś mogę powiedzieć, że to najbardziej uwalniający i dający mi życiowy wigor Krok, który przywraca wiarę w ludzi, nawet takich jakim byłem kiedyś. Tego wszystkiego – również umiejętności bycia szczęśliwym daję mi służenie drugiemu człowiekowi, a zwłaszcza temu, który wciąż cierpi.
Dodaj komentarz