Mam na imię Michał. Urodziłem się w Ostrowie Wielkopolskim, 6 października 1993 roku w średnio zamożnej rodzinie jako trzecie z czwórki dzieci. Mam dwoje braci i siostrę. Moja mama pracuje w szkole podstawowej, a mój ojciec miał ciągłe problemy ze znalezieniem stałej pracy. Pracował w jednym miejscu przez 1-2 miesiące, a potem je zmieniał. To powodowało ciągły niepokój w naszej rodzinie. Mój ojciec był alkoholikiem. Pamiętam wiele bolesnych chwil, ale też tych dobrych. Pamiętam dużo wstydu, strachu i gniewu z powodu zachowania mojego ojca, a także mojej mamy (jej krzyki i wyzwiska). Moja matka była bardzo, ale to bardzo nerwową osobą. Dużo krzyczała i zawstydzała mnie przed sąsiadami i rówieśnikami. Bardzo często traciła kontrolę nad swoimi emocjami. Rozumiem, że była współuzależniona, ale jak się później dowiedziałem, zachowywała się tak często już jako dziecko.
Od małego mieszkałem z moimi dziadkami przez 5 dni w tygodniu, gdzie chodziłem do przedszkola, a w weekendy wracałem do rodzinnego domu. Ta sytuacja wywołała głębokie poczucie oddzielenia od mojej rodziny i rówieśników z osiedla oraz spowodowała, że stworzyłem swój świat fantazji. Bardzo często czułem się samotny i odizolowany, ponieważ na podwórku moich dziadków nie miałem tych przyjaciół, których znałem ze swojego osiedla. Pamiętam, że moja matka i ojciec nigdy do mnie nie dzwonili i odwiedzali mnie bardzo rzadko. Pamiętam bardzo dobrze na poziomie emocji i wyobraźni, że kiedy moja mama zostawiała mnie z babcią w poniedziałki rano, gdy jechała do pracy to coś zostawało wyrwane z mojej duszy. Pobyt u moich dziadków pogłębiał poczucie samotności, zagubienia i wyrwania z mojego otoczenia, mimo że dobrze mnie traktowali.
Pierwsze doświadczenia związane z moim uzależnieniem widzę w swoim dzieciństwie. Chorowałem na astmę i stosowałem leki wziewne. Zacząłem przedawkowywać w kuchni mojej babci. Pamiętam bardzo mocno uczucie podniecenia i odrobinę strachu przed złapaniem, a także ulgę od poczucia samotności, zagubienia i niepełności. Jak później odkryłem, leki te zawierały alkohol i środki znieczulające. W tym czasie moim narkotykiem stały się też słodycze. Większość pieniędzy, które mi dawano, wydawałem na słodycze. Cukier zawarty w tych słodyczach mnie nakręcał, a także pomagał mi poradzić sobie z duchową pustką.
Przez kilka lat mieszkałem z dziadkami od strony mojego ojca, co bardzo dobrze pamiętam. Byłem kochany i dobrze mnie traktowano. Potem przez kilka następnych lat mieszkałem z dziadkami od strony mamy – byli bardzo religijni. Życie w tym miejscu także pogłębiało moje poczucie bycia pozostawionym i samotnym. W tym domu mieszkałem z dziadkiem, który był bardzo surowy, stanowczy i zasadowy. Uczył mnie dyscypliny, zawsze poprawiał mnie, gdy mówiłem coś złego, uczył mnie sztywno modlić się na kolanach, kazał powtarzać formuły, uczył mnie dyscypliny w sprzątaniu domu itp. Zarówno on, jak i moja matka byli bardzo głośni, często krzyczeli i łatwo było ich zdenerwować. Naprawdę mocno pamiętam, że kiedy był zły, stawał się odcięty emocjonalnie w taki sam sposób, jak moja matka. Stawał się tak jakby nieobecny i mocno skupiony na swojej złości i wykrzykiwaniu tego co myśli.
Potem zacząłem mieszkać w domu mojej rodziny i chodzić do szkoły podstawowej. Tam pamiętam dużo wstydu spowodowanego piciem mojego ojca. Większość moich kolegów z klasy mieszkała w naszym sąsiedztwie, więc widzieli i słyszeli wiele kłótni moich rodziców. W drugiej klasie szkoły podstawowej mój ojciec dostał pierwszą poważną i dobrze płatną pracę. Dla naszej rodziny była to bardzo dobra wiadomość więc zaczęliśmy patrzeć z nadzieją w przyszłość. Tata wyjechał na 2 miesiące delegacji, a następnie wrócił. Tego dnia, kiedy miał wrócić, wróciłem ze szkoły podekscytowany tym, że go w końcu zobaczę, ale kiedy wszedłem do domu znalazłem go leżącego na podłodze w łazience. Moją pierwszą myślą było to, że tak śpi tam pijany, tak jak często się to zdarzało. Nasza babcia, która opiekowała się nami tego dnia, wróciła do domu, a ja i moje rodzeństwo zostaliśmy sami i czekaliśmy, aż mama wróci z pracy. Niepokój zaczął narastać wśród nas, więc moje rodzeństwo kazało mi sprawdzić igłą, czy mój ojciec się poruszy, kiedy go dotknę. Nie poruszył się. Powiedziano mi więc, żebym zadzwonił pod 999 itd. Tym razem ostatni raz widziałem i dotknąłem ojca – nie żył z powodu konsekwencji aktywnego uzależnienia. Upił się w łazience i uderzył głową w umywalkę. Strata, żal, ból, niezrozumienie, pustka. To były moje uczucia.
Moje życie toczyło się dalej i zaczęły narastać problemy z moim starszym bratem. Moim zdaniem po prostu nie miał pojęcia, że jest najstarszy i jakoś miał pomóc mojej mamie. Nie odnalazł się w oczekiwaniach. Zaczął brać narkotyki, przestał chodzić do szkoły i dużo grać na komputerze oraz zaczął terroryzować naszą rodzinę. Bardzo mocno bił moją matkę, próbował popełnić samobójstwo, próbował ugodzić mnie nożem. Nasze życie było koszmarem. W tym samym czasie zacząłem palić papierosy, marihuanę oraz pić alkohol. W wieku 14 lat byłem w pełni uzależniony. Regularnie piłem alkohol, paliłem marihuanę i powoli zacząłem brać amfetaminę i ekstazy. Chodziłem do klubów, zażywałem narkotyki i piłem alkohol, skończyłem szkołę średnią i poszedłem do technikum. W szkole średniej regularnie spożywałem alkohol, amfetaminę i marihuanę. W wieku 18 lat pojechałem do Holandii na pracę sezonową. Zostałem wyrzucony z pracy, ponieważ dwukrotnie nie przyszedłem do pracy przez branie narkotyków. Zgubiłem się podczas podróży do Paryża i nie mogłem się z niego wydostać. Gdzieś w międzyczasie moja siostra została prawie zabita przez narkomana w Niemczech, gdzie pracowała i studiowała. Dźgnął ją kilkanaście razy nożem, a ona prawie nie przeżyła, ale dzięki Bogu lekarze ją ocalili. To także był dla mnie ogromny szok.
W ostatnim roku szkoły średniej po powrocie z Holandii obiecałem sobie, że przestanę brać narkotyki i zacznę żyć tym razem – ukończę szkołę, pójdę na studia, zdobędę prawo jazdy itp. Ale z miesiąca na miesiąc coraz głębiej sięgałem po narkotyki. W tym czasie naprawdę chciałem przestać i okazało się, że nie mogę. Mój najlepszy przyjaciel Filip, z którym kiedyś brałem narkotyki, wyjechał z Polski i pojechał do Dublina, gdzie zaczął terapię i poznał Wspólnotę Anonimowych Narkomanów. Od czasu do czasu zaczął do mnie dzwonić i opowiadać mi o NA. Przekonanie mnie do pójścia na mityng zajęło mu 5 miesięcy. Myślę, że to był mój ostatni dzwonek, ponieważ wtedy zażywałem coraz więcej ekstazy i amfetaminy z alkoholem i moje życie szło w dół.
Dzięki Bogu i NA, jestem czysty od 26 stycznia 2013 roku. Mój pierwszy mityng zadziałał na mnie i wreszcie znalazłem miejsce, do którego mogę przynależeć, gdzie mogę się otworzyć i być uczciwym człowiekiem, więc zostałem w NA. Zacząłem czytać literaturę i zacząłem odczuwać nadzieję. Odwiedziłem Filipa w Dublinie, gdzie mieszkał, a potem wróciłem do Polski i poprosiłem chłopaka z mojej domowej grupy NA o sponsoring. Zacząłem pracę nad Dwunastoma Krokami Anonimowych Narkomanów. Po 8 miesiącach wyjechałem do Wielkiej Brytanii do pracy i wpadłem w nawrót. Pustka i beznadzieja wróciły, bo odizolowałem się od przyjaciół z NA z Polski i nie kontynuowałem chodzenia na mityngi w Anglii, mimo iż znałem język. Gdy zacząłem mieć myśli o powrocie do brania, szybko znalazłem mityng w miejscowości, w której mieszkałem i zacząłem chodzić tam regularnie. Zacząłem też chodzić na mityngi online na Skype oraz miałem tam służbę. Zacząłem też tłumaczyć teksty NA z angielskiego na polski – książki, które jeszcze w Polsce nie były przetłumaczone. To z powrotem sprawiło, że nie myślałem o narkotykach i cieszyłem się życiem. Jakiś czas później zmieniłem sponsora. Pierwszy pomógł mi do pewnego momentu, ale nie rozumiał Kroków na głębszym poziomie. Zadzwoniłem do Łukasza z Polski, którego spotkałem na jednym ze zlotów NA w Polsce. Zaintrygował mnie swoim łagodnym nastawieniem i dzieleniem się oraz doświadczeniem. W tamtym czasie nie było w Polsce wielu ludzi pracujących nad Programem Dwunastu Kroków Anonimowych Narkomanów, więc nie miałem zbyt wiele doświadczeń którymi mógłbym się kierować. Pracowałem z nim około czterech lat. Na początku otrzymywałem od niego wiele czystych i prostych wyjaśnień dotyczących Programu oraz dużo miłości i wsparcia. Z czasem jednak zaczął mnie dominować i przedstawiał mi swoją interpretację duchowości i zaczęło mieszać mi się to z filozofią Programu Dwunastu Kroków przez co czułem się zdezorientowany. Starałem się zdobywać doświadczenia i własne zrozumienie różnych aspektów Programu Dwunastu Kroków Anonimowych Narkomanów poprzez czytanie literatury, słuchanie spikerek oraz rozmawianie z innymi ludźmi w Programie, w tym w dużej mierze z anglikami, którzy mieli duże doświadczenie. Największym czynnikiem dla mnie było czytanie Dwunastu Tradycji Anonimowych Narkomanów.
Zacząłem rozumieć, że w NA jedynym autorytetem jest kochający Bóg – tak jak każdy go rozumie, a najważniejsze jest nasze wspólne dobro i to, żeby pozostać czystym i pomagać sobie nawzajem.
Po powrocie do Polski zaczęliśmy z przyjaciółmi organizować warsztaty Tradycji dla grup, budować uczciwe i otwarte relacje, a ostatecznie postanowiłem zakończyć relacje z Łukaszem. Potem zacząłem zdawać sobie sprawę z tego jak byłem zamknięty w sobie, jak surowo i sztywno traktowałem siebie przez to, że nie uczyłem się samodzielnie o Programie, ale ślepo słuchałem sponsora. Nauczyłem się mieć otwarty umysł i gotowość, aby wyciągać własne wnioski. Oczywiście nie obwiniam Łukasza za wszystkie moje trudne doświadczenia, ale widzę, że widziałem w nim autorytet i bałem się mówić to co naprawdę czuje – to była cenna lekcja. To czego naprawdę potrzebowałem to czyste i proste zrozumienie Programu Dwunastu Kroków NA, utrzymanie tego rozumienia w prostocie, życie bez narkotyków, radość, rozwiązywanie problemów w miarę ich pojawiania się i dzielenie się moim doświadczeniem, siłą, nadzieją z Nowoprzybyłymi oraz wszystkimi, którzy o to poproszą.
Dzięki NA nauczyłem się być odpowiedzialny, stosować odwagę w miejsce lęku i wstydu, zacząłem przeprowadzać rzeczy od początku do końca, nauczyłem się żyć tu i teraz oraz z rozsądkiem planować przyszłość i realizować postawione sobie zadania. W NA poczułem się akceptowany, kochany oraz nauczyłem się akceptować i kochać innych ludzi. Dzięki NA wiem, że narkotyki już nigdy nie muszą być rozwiązaniem moich problemów.
Michał, zdrowiejący uzależniony. 🍀
Dodaj komentarz