Wolność od obsesji i obłędu uzależnienia

Całe czynne uzależnienie uważałem, że potrafię kontrolować zażywanie. Udowadniałem wszystkim dookoła, ze nie mam trudności z agresja i wyrażeniem emocji. Sam w to nie wierząc.

Mam na imię Mateusz i jestem uzależniony.

Dzisiaj Jestem ponad 6 lat czysty. Prowadzę życie, o którym nigdy nie marzyłem. Pełne emocji, relacji, konsekwentnej pracy nad sobą, a co za tym idzie bólu, cierpienia, szczęścia i radości. Żyje życiem, które jest kompletne w emocje. Moje uzależnienie zaczęło się w wieku 11 lat, kiedy pierwszy raz sięgnąłem po narkotyki od starszych kolegów. Moi rodzice zawsze dużo pracowali i wypełniali mi grafik zajęciami dodatkowymi, co skutkowało małym kontaktem z nimi. Poskutkowało to wpadnięciem w „doborowe” towarzystwo, w którym znalazłem akceptację i zrozumienie. Z roku na rok brałem coraz więcej i reprezentowałem skrajnie niebezpieczne zachowania. Uciekanie ze szkoły, handlowanie narkotykami, rozboje, kradzieże. Doszło do momentu, w którym dostałem Panią Kurator, która pełni nadzór nad moją osobą. Uważałem to za absurd, ponieważ moim zdaniem funkcjonowałem jak normalny nastolatek. Moi rodzice zaczęli zauważać, że cos jest nie tak i wysłali mnie do szpitala psychiatrycznego, w którym spędziłem miesiąc i powiedzieli mi, ze nie mam żadnego problemu, tylko przechodzę bunt nastoletni. Wychodząc z oddziału nabudowałem w sobie jeszcze większy bunt do rodziców, Pani kurator, ludzi, którzy próbowali mi wmówić, że mogę mieć problem z używkami. Trafiłem na dzienny oddział psychiatrii, gdzie byłem pod stałą opieką lekarzy i spędziłem tam 2 lata od 7:00 do 15:00. Tam zapierałem się nogami, że jestem normalnym nastolatkiem bez żadnego problemu z NARKOTYKAMI – przy tym uciekając z oddziału, stosując agresję wobec kolegów i kadry. Kiedy mój stan się pogarszał moi rodzice zamykali na całą noc wszystkie pokoje oprócz mojego i kuchni w obawie, żebym nie wyniósł cennych rzeczy. Dalej uważałem, że to jest wyolbrzymienie i to ich wina. Następnie trafiłem na 3 miesiące do ośrodka nerwic, w którym udawałem miłego, grzecznego już naprawionego chłopaka, ponieważ miałem kilka sprawa w sądzie o rozboje i bałem się, że trafię do zakładu poprawczego. Po wyjściu wpadłem w ogromny cug, który trwał dwa lata. Nie otrzymałem dwa razy promocji do następnej klasy. Handlowałem narkotykami, budziłem się na klatkach schodowych w randomowych miejscach o 10 rano – nie wiedząc skąd tam się wziąłem. Wielokrotnie zgarniała mnie policja za różne incydenty. Rodzice nie dawali sobie ze mną rady. Moi znajomymi zaczęli się ode mnie odsuwać, mama nie chciała ze mną rozmawiać, powoli zostawałem sam i MOJE UZALEŻNIENIE. Zażywałem więcej i więcej, aż w końcu moja Pani Kurator powiedziała, że jeśli nie wyjadę do Ośrodka to Sąd przyzna mi karę więzienia. Przestraszyłem się i stwierdziłem, że nie chcę trafić do więzienia, więc spróbuję znów udawać, że się zmienię. Wtedy pierwszy raz świadomie poczułem, że faktycznie mogę mieć problem z czymkolwiek. Zauważyłem, że większość moich starych znajomych, którzy się ode mnie odwrócili raczej zdawali z klasy do klasy, nie łapała ich policja w piątek w nocy i nie bili się z przypadkowymi ludźmi na osiedlu, a rodzice nie zamykali przed nimi większości pokoju z obawy, że zostaną bez dobytku życia.

Podejmowałem trzykrotną próbę przyjęcia mnie do rocznego odwykowego oddziału. Za pierwszym razem kiedy przyjechałem z rodzicami, nie przyjęto mnie, ponieważ byłem pod wpływem i powiedziano mi, że jeżeli chcę zacząć proces leczenia potrzebuje dać coś od siebie i przez tydzień nie zażywać lub dwa, co na tamten moment było dla mnie niewykonalne. Dostałem drugi termin i na niego przyjechałem, również z rodzicami. Nie przyjęto mnie. Moja mama popatrzyła się na mnie i powiedziała mi wtedy “synu mam cię w dupie, za trzy miesiące kończysz 18 lat i wyprowadzasz się z domu”. Nigdy w życiu nie widziałem mojej mamy tak stanowczej, może nie chciałem jej zobaczyć tak stanowczej, co nie zmienia faktu, że zobaczyłem ją bezsilna, bezradną i oznajmiła mi, że nie będzie mnie już ratowała. Wtedy dostałem kolejny sygnał od swojego mózgu „stary chyba faktycznie masz problem„. Po tej sytuacji wpadłem w dwu miesięczny cug. Zażywałem dzień w dzień i doszło do takiego momentu, w którym mój własny tata obudził mnie rano, kiedy byłem cały w wymiocinach i powiedział, żebym wstawał do szkoły i wyszedł. Wtedy wiedziałem, że to nie jest normalne, wtedy zrozumiałem, że mój własny ojciec patrzy na upadek swojego syna. Poprosiłem mojego tatę by zawiózł mnie do ośrodka odwykowego. Przyjęli mnie mówiąc, że wyglądam jak szczur kanałowy, ponieważ ważyłem 44 kg i moje BMI było poniżej skali zdrowego człowieka. Dwa miesiące buntowałem się i dalej uważałem, że nie mam problemu. Przeżywałem katorgę – odczuwając emocje, o których nie miałem zielonego pojęcia, że istnieją. Czułem ogromną złość, wściekłość, a co za tym idzie wyzywałem wszystkich dookoła. Po dwóch miesiącach, kiedy przebywałem w atmosferze terapeutycznej, ludzi, którzy zdrowieją i zdali sobie sprawę ze swojego uzależnienia – odczułem pierwszy raz uczucie bezradności i obrzydzenia do samego siebie. Pewnej nocy płacząc i czytając Pamiętnik narkomanki, powiedziałem sobie, że nie chcę być takim człowiekiem i że zrobię wszystko, żeby zmienić swoje życie. Pomodliłem się do Boga i poprosiłem go o wsparcie. Następnego dnia poszedłem się wyspowiadać, lecz byłem przekonany, że ksiądz nie da mi rozgrzeszenia, ponieważ robiłem takie rzeczy, że będę smażył się w piekle przez 1000 lat. Okazało się, że ksiądz był pierwszą osobą, od której faktycznie usłyszałem, co chciałem usłyszeć, że nie jestem idealny i każdy popełnia błędy, zrobiłem dużo syfów w swoim życiu, ale to nie oznacza, że nie mam szansy na lepsze życie, wszystko zależy ode mnie i od tego czy chce wziąć odpowiedzialność za krzywdy, które wyrządziłem i za nowy rozdział w swoim życiu. Od tamtego czasu wziąłem się do ciężkiej, mozolnej pracy, która przyniosła mi sześć lat zdrowienia.

Przez ten czas każdego dnia uczyłem się poznawać swoje emocje, każdego dnia poznawałem odnowa to, co ja lubię, to co ja myślę na jakieś tematy, to co ja chcę robić w życiu, to co ja chcę czytać, to jaki kolor lubię, ponieważ nie zdawałem sobie sprawy z takich rzeczy. Zacząłem dostrzegać swoją wrażliwość. Zacząłem zauważać, że potrafię odczuwać emocje i te emocje o czymś mówią, przede wszystkim zauważyłem, że uzależnienie to choroba emocji, a używki służyły mi do regulacji i z usunięciu na boczne tory mojego odczuwania. To był też czas, w którym zacząłem robić bilans swojego czynnego uzależnienia i dostrzegać krzywdy, które wyrządziłem sobie i innym ludziom. Pomogło mi to jeszcze bardziej otworzyć oczy. W tamtym momencie byłem tak bezsilny, że zrobiłbym wszystko i tak naprawdę robiłem wszystko, co w mojej mocy, aby zacząć funkcjonować jak normalny człowiek. Jeśli ktoś by mi kazał biegać nago po Warszawie i powiedziałby mi, że będę czysty – zrobiłbym to. Zaczynałem naprawiać kontakty ze swoimi rodzicami, urwałem kontakty z praktycznie wszystkimi starymi znajomymi i zdecydowałem się na wyprowadzkę ze swojego miasta rodzinnego, ponieważ wiedziałem, że jestem na tyle słaby psychicznie, aby kontynuować tam życie. Było dla mnie to jasne, że powrót do miasta rodzinnego równał się z powrotem do czynnego uzależnienia.

W moim życiu pojawiła się Wspólnota Anonimowych Narkomanów, której zawdzięczam bardzo dużo i uczęszczam na mitingi do dnia dzisiejszego i służę we Wspólnocie, pracuję na Programie Dwunastu Kroków Anonimowych Narkomanów ze Sponsorem. Przede wszystkim Wspólnota dała mi to, że znalazłem tam ludzi podobnych do mnie, jeśli chodzi o moje uzależnienie, a idąc dalej jeśli chodzi o moje wartości życiowe, we Wspólnocie znalazłem przyjaciół, wraz z którymi nauczyłem się budować trwałe i zdrowe relacje w pełnej okazałości. Uczę się przeżywać emocje przyjemne i nieprzyjemne oraz uświadamiać sobie to, że każda z nich jest potrzebna w moim życiu i uciekanie od nich prowadzi mnie do wyparcia i destrukcyjnych zachowań. Niesamowite jest to, że mogę tam przyjść i mówić o najczarniejszych scenariuszach, które pojawiają mi się w głowie, a i tak nikt mnie nie oceni, nie skrytykuje tylko okaże wsparcie i dobre słowo, kocham to miejsce i to jest moja osobista historia i osobista opinia. Dzisiaj to ja daje świadectwo swojego życia i niosę tak zwane posłanie cierpiącym uzależnionym, pokazując przy tym, że życie bez narkotyków jest możliwe, jest ono naprawdę fantastyczne. Moje życie składa się nie tylko z radości, szczęścia, ale też z cierpienia i bólu. Moje życie jest dlatego piękne, ponieważ jest w nim wachlarz przeżyć i emocji przyjemnych i nieprzyjemnych, co kiedyś było dla mnie nie do pomyślenia. Dzisiaj nie muszę kłamać, dzisiaj nie muszę kraść, dzisiaj nie muszę uciekać od emocji, ponieważ nauczyłem się regulować je w zdrowy i konstruktywny sposób. Spełniam swoje marzenia, które nie byłyby możliwe do spełnienia bez drogi zdrowienia. Mam wspaniałych przyjaciół, którzy wspierają mnie w tych momentach. Mam Wspólnotę, w której czuję się jak członek rodziny. Dzisiaj pracuję w branży artystycznej i odnalazłem swoje szczęście. Dalej miewam gorsze stany, dalej przeżywam rozstanie, dalej odnoszę porażki, dalej zdobywam sukcesy, dalej czuję radość, tylko że potrafię dzisiaj to przyjąć, zauważyć i nie muszę regulować się używkami.

Jak to mówi pewien słynny psycholog „kiedyś się bałem i nie robiłem, a dzisiaj się boję i robię„.

Mateusz, zdrowiejący uzależniony. 🍀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *