Co Program zmienił w moim życiu?

Nazywam się Donek i jestem uzależniony. Moje życie składało się z wielu pomyłek, okłamywałem wielu, oskarżałem wszystkich, nie ufałem nikomu, nienawidziłem większości a przede wszystkim nienawidziłem siebie. Nie miałem szacunku do nikogo i przede wszystkim nie miałem szacunku do samego siebie. To tak w skrócie kim byłem. Dzisiaj jestem trochę inny.

Dzięki Programowi zrozumiałem jak bardzo krzywdziłem siebie. Zaniedbując swoje zdrowie, ćpając i pijąc. Skrzywdziłem siebie doprowadzając swoje zdrowie i psychikę do ruiny. Doprowadzając do szpitala i prawie śmierci. Krzywdzę siebie nie dopuszczając i ukrywając swoje uczucia. Nie stawiając granic i później żyjąc w urazie, w poczuciu krzywdy. Krzywdziłem siebie i dalej mi się to zdarza, kiedy nie mówię o swoich oczekiwaniach. W pracy, w relacjach koleżeńskich, podczas służby we Wspólnocie, w związku, w seksie. Krzywdziłem siebie użalając się nad sobą. Nie szukałem wyjścia tylko współczucia.

„Jeżeli chcesz skorzystać z tego co mamy Wam do zaoferowania, i chcesz podjąć związany z tym wysiłek, to jesteś również gotowy do podjęcia pewnych Kroków”

Dzięki nowo poznanym ludziom, których spotkałem we Wspólnocie. Dzięki temu, że zacząłem się nimi otaczać, oraz w dużej mierze dzięki mojej ukochanej dzisiaj żonie, która opowiadała mi i przede wszystkim była przykładem życia Programem. Tak więc dzięki tym ludziom odnalazłem w sobie gotowość do podjęcia tego wysiłku.

Nie opiszę Wam czym jest Program. Opiszę Wam przede wszystkim czym jest Program dla mnie, ponieważ Program jest osobistym doświadczeniem, intymnym. Innym dla każdego pomimo, że ma pewne wspólne punkty i jeden główny cel. Tylko każdy ma trochę inną, osobistą drogę do niego.

Program Dwunastu Kroków to program duchowy a nie religijny. Na czym on polega?

Krok Dwunasty mówi: „Przebudzeni duchowo w wyniku realizacji tych kroków, staraliśmy się nieść posłanie innym uzależnionym i stosować te zasady we wszystkich sferach naszego życia” a Krok Dziesiąty mówi o tym żeby stosować te zasady zawsze i wszędzie „nawet jak nikt nie patrzy” oraz jednakowo do wszystkich ludzi. Jakie to zasady? Nazywam je Zasadami Duchowymi.

To co mi daje Program, to prosta instrukcja obsługi mojego skomplikowanego życia. To zestaw Zasad Duchowych. One działają kiedy ja działam. Wystarczy żeby je stosować w swoim życiu. Czytając teksty podstawowe na początku każdego mityngu możemy się dowiedzieć, że: Największą przeszkodą w zdrowieniu jest obojętność wobec zasad życia duchowego lub ich odrzucenie. Wśród tych zasad trzy są niezbędne: UCZCIWOŚĆ, OTWARTOŚĆ UMYSŁU I DOBRA WOLA.

Prowadzony wewnętrzną wiedzą daną nam przez Siłę Wyższą, zapragnąłem żyć według nowo odkrytych wartości.

Pierwszą zasadą z którą musiałem się zmierzyć albo w sumie, dzięki której mogłem się zmierzyć sam ze sobą, to była właśnie UCZCIWOŚĆ. Uczciwość w Kroku Pierwszym pozwoliła mi przyznać prawdę o moim uzależnieniu. Nie było to dla mnie łatwe bo zupełnie wypierałem to, że jestem uzależniony od leków. Ja w swojej głowie byłem uzależniony od alkoholu i tego się trzymałem. Zażywając leki ja znalazłem złoty środek. Nie piłem alkoholu a przecież nazywałem się alkoholikiem, nie brałem narkotyków, bo przecież to nielegalne. Kurczę. Ja złapałem Pana Boga za nogi. Znalazłem złoty środek, który wykańczał mnie bardzo subtelnie, powoli, to właśnie takie powolne samobójstwo o których jest w naszych tekstach. Nie widziałem zupełnie problemu pomimo tego, że znalazłem się w szpitalu, kilka razy w ciągu roku, mimo że miałem krwiaki pod czaszką po tym jak dostałem ataku padaczki po pewnej substancji i walnąłem głową w chodnik. Musiałem dostać dawkę adrenaliny żeby moje serce zaczęło pracować odpowiednio. Miałem rurkę w gardle i oddychała za mnie maszyna, bo sam nie byłem w stanie tego robić. To tylko kilka przykładów które nie były w stanie mi udowodnić, że ja mam z „tym” problem. Nawet na terapii, na której byłem, to była terapia od alkoholu. Na moim pierwszym mitingu NA przedstawiłem się jako alkoholik. Dopiero na drugiej części wypowiedziałem słowa: „nazywam się Donek, i jestem uzależniony” zobaczyłem wtedy aprobatę innych ludzi, zobaczyłem ich akceptację i po raz pierwszy zrzuciłem z siebie ciężar. Poczułem jak uczciwość daje mi niesamowitą wolność, lekkość. Nie musiałem już tracić energii i czasu na budowaniu legendy wokół siebie. Od kiedy zacząłem mówić prawdę, nie musiałem się tyle zastanawiać co i komu mam powiedzieć. Mówiłem po prostu prawdę. Pamiętam niesamowitą dumę i znowu taką lekkość, kiedy pojechałem do przychodni, do swojego lekarza. Tego, od którego brałem zwolnienia wymyślając wymówki, od którego brałem recepty wymyślając choroby. Za każdym razem miałem przygotowaną rozmowę. Krok po kroku kłamstwo za kłamstwem. Tamtego dnia pojechałem z czystą głową i uczciwością. Pokazałem dokumenty o tym, że byłem na terapii i powiedziałem, żeby mi już nigdy nie przepisywać leków zmieniających nastrój. To była niesamowita wolność. Tak więc przyznałem istotę swojego problemu – uzależnienia – to był akt uczciwości. Zrobiłem odważny i gruntowny obrachunek moralny mojego życia i doszedłem do istoty moich błędów. Wyznałem to sobie, Bogu i drugiemu człowiekowi. Obnażyłem się ze swoich trudnych i wstydliwych dla mnie rzeczy. Niesamowitą trudnością było dla mnie powiedzieć o tym, że mnie w życiu nie spotkało nic strasznego czy złego przez co zacząłem ćpać. Tylko to, że ja byłem najgorszą rzeczą jaka spotkała mnie w moim życiu. To ja sobie skomplikowałem te życie. To ja byłem odpowiedzialny za swoje porażki. Tylko całe życie próbowałem zwalić tą winę na innych. Dzisiaj już wiem trochę więcej, wiem że to była moja choroba. Pokazałem się drugiemu człowiekowi, mojemu Sponsorowi, takim jakim jestem. Bez zakładania masek które do tej pory zmieniałem na różne okazje, zależnie gdzie i z kim byłem. Mój Sponsor był oszczędny w słowach, ale po tym jak przestałem nosić maskę przed nim, uczciwie powiedziałem o sobie a On mi odpowiedział: „też tak miałem, też taki byłem, miałem podobnie” Poczułem coraz większą akceptację tego jaki jestem, ale to musiało wziąć swój początek od uczciwości, czyli uznania tego kim naprawdę jestem.

Zasadę OTWARTOŚCI UMYSŁU zacząłem ćwiczyć, stosować kiedy posłuchałem drugiego uzależnionego, który powiedział: „przychodź tutaj, to działa”. Uwierzyłem, w myśl „STOSUJ, NIE ANALIZUJ”, to jest chyba dla mnie taka dewiza otwartości umysłu. Miałem dużo wymówek żeby nie pisać Programu. Takich, że to jeszcze nie czas, że jak skończę studia, jak załatwię jakieś tam sprawy, że jeszcze nie jestem gotowy. Ewelina często mi wtedy powtarzała: „Donek, NIE KOMPLIKUJ”. Za dużo analizowałem, za mało stosowałem. Tak więc zacząłem Pisać Program. Otwartość umysłu to próbowanie nowych rzeczy nie analizując i nie zakładając przy tym czy one mi pomogą? albo a co to może mi dać? lub to nie jest dla mnie. Po prostu próbowałem robić rzeczy o których mówili mi inni zdrowiejący uzależnieni. No skoro to u nich zadziałało, to może i u mnie zadziała. Tak więc zacząłem Pisać Program, zacząłem robić listę wdzięczności, zacząłem modlić się do Boga. Zacząłem dzwonić i rozmawiać z innymi ludźmi co było dla mnie na początku bardzo trudne. A w szczególności trudne dla mnie było zadzwonić do drugiego człowieka i powiedzieć „mam problem, nie potrafię sobie z czymś poradzić” albo po prostu, że „jest mi ciężko”. Pamiętam jak bardzo się bałem zadzwonić do Sławka i powiedzieć: że jest mi ciężko, że chce mi się ćpać, że mam trudne myśli i czuję bezradność. Bałem się oceny, że ja Donek – nie potrafię sobie z czymś poradzić. Ale ja już nie muszę być sam. Kroki są napisane w liczbie mnogiej, to pokazuje mi, że ja już nie jestem sam, że nie muszę być najlepszy, zgrywać najsilniejszego. Ja sam ćpałem a zdrowieję razem z innymi. Dlatego Kroki to:

PRZYZNALIŚMY, UWIERZYLIŚMY, ZROBILIŚMY, PROWADZILIŚMY OBRACHUNEK, DĄŻYLIŚMY DO KONTAKTU Z BOGIEM”

Ja już nie muszę pozostawać sam, nie muszę się izolować. Zdrowiejemy razem.

Ciągle muszę stosować te zasady, codziennie przypominać sobie jak ważna jest otwartość umysłu. Ostatnio zapomniałem, na szczęście z pomocą przyszedł drugi uzależniony, w sumie to uzależniona, co najważniejsze – zdrowiejąca. Kiedy miałem ostatnio dzień do dupy, a w sumie to kilka dni. Moje złe samopoczucie wynikało z moich własnych oczekiwań wobec samego siebie. Przez brak równowagi pomiędzy pracą, rodziną i odpoczynkiem, nadeszło zmęczenie. Zmęczenie, do którego miałem powód i odpoczynek, do którego miałem prawo. Zabrakło mi akceptacji swojego stanu, samoakceptacji swoich potrzeb. Uważałem, że powinienem być bardziej produktywny. Rzeczywiście te dni były bardzo ciężkie, miałem problem żeby zrobić najprostsze czynności. Uważałem, że to najgorsze co mogę robić w życiu, że jest to strata czasu, na którą nie mogę sobie pozwolić. Zacząłem sobie dowalać, że jestem do niczego, że powinienem coś zrobić ze swoim życiem, zająć się czymś. Ja po prostu nie akceptowałem swojego stanu. No przecież ja już tyle Kroków napisałem, zdrowienie tak bardzo, Zasady Duchowe tak mocno, że ja powinienem już sam ogarniać własne życie. Moja ukochana Ewelina przypomniała mi o zasadach duchowych, o SAMOAKCEPTACJI, żebym przestał się biczować i dowalać sobie za to, że źle się czuję. O zasadzie GOTOWOŚCI, że oprócz akceptacji to powinienem mieć gotowość żeby coś zmienić, i tak dzisiaj o rzeczach rozgrzebanych w Programie albo o takich, które utrudniają mi komunikację z Eweliną, to o tych rzeczach dzisiaj też rozmawiam z terapeutą. Po tej całej sytuacji usiedliśmy razem z Eweliną przy herbacie i pomogła mi zrobić listę wdzięczności. Miałem zamknięty umysł i uważałem że to są narzędzia dla Nowoprzybyłego, że to nie jest dla mnie albo, że takie coś to ja mogę polecić swojemu Sponsorowanemu. Ewelina pomogła mi znaleźć powody do wdzięczności z jednego z najtrudniejszych dni. To właśnie w takie dni jest tak bardzo ważne zrobić listę wdzięczności. Powodów do wdzięczności było wiele. To jest kilka z nich:

Napiłem się kawy razem z Eweliną, spędziliśmy wspólny czas, zjadłem obiad razem ze swoim synem i pomimo to że jest nastolatkiem, to On opowiedział mi o swoim dniu w szkole. Miałem co jeść, a przecież pamiętam czasy kiedy albo nie miałem pieniędzy, albo nie miałem siły i motywacji żeby zorganizować sobie jedzenie bo chodziłem naćpany. Obudziłem się we własnym łóżku. Tego dnia też pozostałem czysty. Po tylu latach czystości to staje się taką rutyną, że zapominam o niesamowitości tego daru. Właśnie dzisiaj jestem czysty i wyciszony. Dziękuję Ci Ewelina. Ty też jesteś na mojej liście wdzięczności.

DOBRA WOLA TO SĄ MOJE INTENCJE,  kiedy już nie chcę działać pod wpływem swoich wad, kiedy nie chcę kierować się samowolą. Bo ja tak chcę, bo moje musi być na wierzchu. Kiedy szukam rozwiązania a nie skupiam się na problemie. Kiedy na mityngu roboczym nie wypowiadam się żeby byle tylko coś powiedzieć i wbić szpilę przedmówcy. Żeby na chwilę zabłysnąć. DOBRA WOLA to zastanowienie się czy to co chcę powiedzieć jest prawdą czy plotką. Czy to co chcę powiedzieć jest dobre? Czy to co chcę powiedzieć może przynieść dobry skutek, rozwiązanie, czy tylko na chwilę chcę zabłysnąć? Wytknąć czyjś błąd.

Zasad duchowych które zmieniły moje życie jest wiele. W sumie to każda po trochę. Powiem o kilku z nich zawartych w Krokach:

  1. Krok Pierwszy: Uczciwość, otwartość umysłu, gotowość i chęć, pokora, akceptacja.
  2. Krok Drugi: Otwartość umysłu, gotowość, wiara, zaufanie, pokora.
  3. Krok Trzeci: Poddanie się, gotowość, nadzieja, wiara, zaufanie, zaangażowanie.
  4. Krok Czwarty: Uczciwość, odwaga, wiara, zaufanie.
  5. Krok Piąty: Zaufanie, odwaga, uczciwość wobec samego siebie, zaangażowanie.
  6. Krok Szósty: Zaangażowanie, wytrwałość, gotowość, wiara, zaufanie, samoakceptacja.
  7. Krok Siódmy: Poddanie, zaufanie, wiara, cierpliwość, pokora.
  8. Krok Ósmy: Uczciwość, odwaga, gotowość, współczucie.
  9. Krok Dziewiąty:  Pokora, miłość, przebaczenie.
  10. Krok Dziesiąty: Samodyscyplina, uczciwość, integralność.
  11. Krok Jedenasty: Zaangażowanie, pokora, odwaga, wiara.
  12. Krok Dwunasty: Bezwarunkowa miłość, bezinteresowność, niezłomność.

Dzięki Programowi, poniekąd dzięki poznaniu ISTOTY SWOICH BŁĘDÓW, która jest o mojej niskiej samoocenie, ale również o moim lęku przed odrzuceniem zacząłem po nitce do kłębka dochodzić do tego, że ciężko jest mi wyrazić swoje uczucia. Ciężko mi jest okazać, że coś mi nie pasuje, że nie pasuje mi czyjeś zachowanie lub zwrócić uwagę, że ktoś zachowuje się krzywdząco wobec mnie albo, że zrobiło mi się przykro z jakiegoś powodu. Przecież jeśli się komuś będę sprzeciwiał to ten ktoś przestanie mnie lubić albo kochać. Nie pokazuję tych uczuć bo przecież mam przekonanie, że nikt mnie nie posłucha. Jestem tak mało ważny, że nikt nie będzie się liczył z tym co czuję. Zostawiam te uczucia dla siebie. One we mnie dojrzewają, buzują, niszczą mnie i to bardzo. Zaczynam żywić urazę do kogoś wobec kogo nie postawiłem granic. Jednym z kilku przykładów z mojego życia było to jak miałem dać swoją pierwszą w życiu spikerkę. Ewelinie było nie po drodze żeby tam być. Ja dobrze pamiętałem jak Ewelina bardzo mocno przeżywała spikerki swoich Sponsorowanych, jak bardzo chciała być na każdej z nich. A tutaj BAH! Moja pierwsza spikerka i moja żona na niej nie będzie. W pierwszym momencie poczułem mega wkurwienie. Co najlepsze, nie powiedziałem jej o tym. Nie mówiłem jej o tym przez kilka najbliższych dni. Grałem tak jakby wszystko było w porządku. Pielęgnowałem urazę w sobie. Gromadziłem zdania które chciałbym jej powiedzieć, wyrzucić z siebie, ale tego nie robiłem. Przyszedł czas kiedy Ewelina zauważyła że jest coś nie tak i po prostu spytała.  Wziąłem głęboki wdech… i poprowadziłem taki monolog, wyrzuciłem z siebie tyle negatywnych uczuć, że Ewelina się popłakała. Ja chciałem żeby Ona poczuła się źle. Żeby poczuła się winna. Żeby poczuła się tak samo źle jak ja się poczułem. Tylko, że ja się czułem źle bo sam do tego doprowadziłem. I wiecie co? Po tym wszystkim ja doszedłem do wniosku, że to wszystko było spowodowane tym, że mi się zrobiło przykro. Zrobiło mi się przykro, że Ewelina nie chce być na mojej spikerce. Odpowiedziała mi, że po prostu nie wiedziała że to jest dla mnie takie ważne. Powiedziała mi wtedy, że mogłem jej o tym powiedzieć. W sumie to nawet mnie przeprosiła. Tę całą sytuację można było rozwiązać w 5 minut. Ja potrzebowałem kilku dni wyjętych z życia, niszczących emocji i krzywdy drugiego człowieka. Wszystko to przez to, że bałem się przyznać że mi – Donkowi – zrobiło się przykro. Dzisiaj wiem jak ważne w moim życiu jest stawianie swoich granic, informowanie o swoich oczekiwaniach, nie wygórowanych oczekiwaniach, tylko tych naturalnych. Ważne jest żebym był asertywny. Ponieważ jeśli zgodzę się zostać w pracy godzinę dłużej albo znajomy poprosi mnie żebym coś zrobił, na co nie mam ochoty, ani czasu. A ja „po prostu” nie potrafię odmówić. To po pierwsze zrobię to coś na odpierdol, będę wkurzony na mojego kumpla, a przede wszystkim stracę szacunek do samego siebie. Myśląc, że ja znowu pozwoliłem sobie wejść na głowę, że znowu nie zakomunikowałem, że znowu zachowałem się jak frajer i nie wytyczyłem swoich granic. Takie uczucia potrafią mnie doprowadzić do użalania się nad sobą i nawet mnie zgłodować.

Program pozwala mi rozpoznać swoje stany, moje mechanizmy i wszystkie rzeczy które doprowadzają mnie do złego stanu. Takim przykładem jest to jak kiedyś ktoś porysował mi mojego ukochanego Passata. Ja nie wiedziałem kto to zrobił. Czułem potrzebę zemsty. Czułem, że nie mogę tego tak zostawić. Mało tego, że powinienem być jak filmowy bohater, samotny mściciel, który bierze sprawy w swoje ręce i wykańcza swoich wrogów. Czułem, że jeśli tego nie zrobię to będę frajerem, który pozwolił sobie porysować samochód. Ja miałem już w głowie plan. Jako, że nie wiedziałem kto to zrobił to wpadłem na genialny plan że porysuję wszystkie auta na ulicy. Czyli najprawdopodobniej trafię na tego skurwysyna. Niestety wysłali mnie wtedy na granicę na kilka tygodni. Przez ten cały czas ja żyłem w obsesji. Myślałem o tym codziennie. A najbardziej w mojej podświadomości to było przekonanie, że jestem frajerem i nic nie zrobiłem w tej sytuacji. Byłem tak nabuzowany, poczucie mojej wartości było tak niskie, że mogło mnie urazić cokolwiek. Cokolwiek mogło mnie wyprowadzić z równowagi. Nie zauważyłem tego że ja żyję w obsesji. Z pomocą przyszedł drugi uzależniony. Pomógł mi zauważyć, że to jest obsesja. Pomógł mi zrozumieć swoją bezsilność. Pomógł mi zrozumieć, że ktoś kto to zrobił, musi mieć ciężkie i smutne życie, że postanowił zostać szeryfem na swojej ulicy A ja postanowiłem zrobić to samo tylko względem kilkudziesięciu osób. Współczucie wobec tej osoby, pomogło mi ochłonąć z tych emocji. Przestałem żywić tak wielką urazę, po prostu zrozumiałem że ludzie krzywdzą, ja również nie raz krzywdziłem i robię to nadal. Czasem krzywdzę bo nie potrafię inaczej. Robię to ponieważ nikt mnie nie nauczył innego rozwiązania sytuacji. Czasem krzywdzę ze strachu albo tylko w ten sposób potrafię zadbać o swoje granice. „Czwórką” oddzieliłem swój udział od tego co robili inni.

Dzięki Programowi zacząłem czuć więź z innymi ludźmi. Dla mnie jako egocentryka świat był mocno podzielony – na mnie i na resztę świata. Była to wyraźna bariera, bez żadnych więzi. Dzisiaj to się zmienia. Okazuje się że moje uczucia względem innych są takie jak uczucia względem siebie. Nie czuję już takiej odrębności. Jestem taki jak inni ludzie a inni ludzie są tacy jak ja. Mają wady i zalety – zupełnie tak samo jak ja. Krzywdzą innych – tak jak ja to robię. Mimo wszystko są piękni i zasługują na miłość, współczucie i zrozumienie. TAK JAK JA.

Program pomaga mi się uwolnić od własnych obsesji. Obsesja zamartwiania się o przyszłość. Czasem w ciągu 15 minut, bardzo ważnych 15 minut, które rano poświęcam na picie kawy, palenie papierosa i siedzenie na kiblu. Tak więc w ciągu tych 15 minut miałem tak, że w głowie mi się kotłowało co ja muszę zrobić w ciągu tego dnia, i co z tych rzeczy może mi nie wyjść. Bardzo często wybiegałem do całego tygodnia, miesiąca, roku wprzód i wszystko widziałem w czarnych barwach. Powierzanie Bogu, zaufanie mu, które musiałem wypracować i nie przyszło to od razu po napisaniu Kroku Trzeciego. Modlitwa o Pogodę Ducha, którą powtarzałem w kółko. To wszystko mi pomaga. Program pomaga mi uwierzyć w siebie. Tak więc przypominam sobie, że zawsze w moim zdrowiejącym życiu wszystko mi jakoś wychodziło. Lepiej lub gorzej, ale zawsze na plus. Czasem jak mi coś nie wyszło to i tak nie było z tego tragedii. Dlaczego więc miałbym się zamartwiać jak sobie poradzę z rzeczami, które mają być za miesiąc. Kiedy przerabiam Program, to przychodzi moment kiedy Program przerobi mnie. Odpowiadając sobie na pytanie z Kroku Drugiego „jakie rzeczy uważam za przykłady zdrowia” okazuje się że to o czym wtedy marzyłem, staje się po trochę moją codziennością.

Nie żałuję mojej przeszłości ponieważ to ona mnie ukształtowała, nie boję się przyszłości bo nie jestem już sam. Jestem zadowolony z teraźniejszości, a kiedy nie jestem to robię listę wdzięczności i robi mi się trochę głupio że narzekałem a na pewno robi mi się lżej i naprawdę zaczynam czuć wdzięczność.

Donek, zdrowiejący uzależniony. 🍀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *