„Twoje uzależnienie”

Cześć Ty moja nieświadoma.

Zwracam się bezpośrednio do Ciebie, bo tu już nie ma miejsca na grę wstępną. Dla mnie jesteś po prostu kolejną, którą owinęłam sobie wokół palca. Ty mnie za to traktujesz jako tą wyjątkową, przebojową, doświadczoną i atrakcyjniejszą od siebie. Jestem Twoją Siłą Niższą, tym chaosem i obłędem w oczach. Tą frustracją, gdy coś jest nie po Twojej myśli i ucieka Tobie spod kontroli. Choć czasem chcesz być sprytniejsza i uciekasz ode mnie myślami. Z perspektywy czasu jesteś dla mnie po prostu jedną z wielu kolejnych nieświadomych, lękliwych bądź zbuntowanych i pyskatych kobiet. Uwielbiałaś, jak zapewniałam Ci akceptację, towarzystwo, zrozumienie, bądź też ryzyko i adrenalinę.

Dużo wiem o Tobie, ba! wiem wszystko, taki mój urok bycia przyjaciółką od izolacji i zabawy. Znam Twoje wszystkie słabe strony, twe mocne strony, Twoje najskrytsze tajemnice, o których wiemy tylko my. O krzywdach, które wyrządziłaś najbliższym, sobie i innym. Czerpię energię z twojej nieświadomości, dlatego wielu chwil w swoim życiu nie pamiętasz. Nazywasz te sytuacje urwanymi filmami i uważasz, że to nic takiego? Mam te Twoje wszystkie filmy przy sobie, czujesz co w życiu nawywijałaś. Czujesz ten wstyd, smród, żółć w sobie i pocą Ci się ręce na myśl o tym, że Twoje tajemnice mogą ujrzeć światło dzienne?

Umiem odciągnąć Cię od życiowych decyzji, które postrzegasz, że są postawione na solidnym fundamencie, podlewam je lękiem i karmię się Twoim niskim poczuciem własnej wartości. Uważasz, że beze mnie nic nie znaczysz? A ja zafundowałam Ci wiele cierpienia przy tym będąc sytą. Wmawiałam Ci w podświadomości, że to Ty kierujesz swoim życiem. Powiem Ci jedno, nie masz na mnie wpływu, po prostu jestem. Jestem z Tobą od pierwszego Twojego złudnego ukojenia bólu, samotności, lęku substancją bądź zachowaniem kompulsywnym albo ryzykownym. Bezmyślnie chwytałaś wszystkie moje obietnice, tak, jak gdybyś Boga za nogi złapała. Nasz wspólny EGOcentryzm jest bezczelny wiesz o tym. Czerpałaś garściami tylko dla siebie wszystko: uwagę, czas, pieniądze Twoich najbliższych. A to ja się karmiłam energią Twoją i Twoich najbliższych! Sprzeniewierzyłaś tak wiele energii miłości w poczucie pustki i obojętność. To obojętność zabija miłość wiesz? Jesteś moją niewolnicą, na moich łaskach. Jestem żmiją, którą wyhodowałaś na własnej piersi. Skutecznie odcinam Cię od wszystkich sytuacji, pomocnych rąk w których ktoś lub coś pragnie Twojego przebudzenia duchowego i wolności – kresu cierpienia. Odpływasz, zlewasz się z łóżkiem, odkładając wszystko w nieskończoność.

Możesz mieć poczucie utraty osobowości bądź rozdwojenia jaźni. Czujesz się jak w zamkniętej klatce bądź czujesz się pusta w środku, w życiu. Bez miłości, bez uczuć, bez sensu Pragnę byś zapłaciła za siebie ostatnią cenę – życie.

Twoja Wariatka.

Dusza, duszność, duchowość

Pamiętam jak przy okazji stawiania Kroku Jedenastego mocno zaczęła pracować we mnie duchowość. Poprosiłem o podzielenie się w tamtym czasie doświadczeniem moich przyjaciół, nie tylko tych identyfikujących się z chorobą uzależnienia. Zwróciłem się z zapytaniem, czym dla Nich jest religia, a czym duchowość. W jednej z odpowiedzi usłyszałem: „czy piszesz artykuł na listopad w tym temacie?” Przyznam się, że uruchomił mi się stary schemat, gdzie często słyszałem „po co Ci to wiedzieć, piszesz książkę?” będące odpowiedzią na moje wścibstwo, niezdrową ciekawość. Pomyślałem, choć wpierw poczułem, że Bóg jakkolwiek Go pojmuję chciał, abym tutaj również tą refleksję zostawił. Zwłaszcza, że Program Dwunastu Kroków jest Programem duchowym, nie religijnym, jako że nie jesteśmy związani z żadnymi organizacjami religijnymi. Chodzi o stosowanie zasad duchowych (etycznych) w życiu. Oczywiście co może być odbierane przez pryzmat religii to, że mitingi np. często odbywają się w salach przykościelnych. Temat świeczki również słyszałem doświadczenia, że to w ramach podkreślenia, że w tym czasie odbywają się również inne mitingi na całym świecie. Drugim doświadczeniem, które jest bliskie mojemu sercu to to, że świeczki oznaczają, że Wspólnota Anonimowych Narkomanów jest otwarta dla wyznawców nurtów różnych religii, jak i tych, którzy są ateistami, bądź agnostykami.


Oczywiście pragnę pisać o swoich refleksjach, moich poglądach i doświadczeniach więc: czym dla mnie jest religijność, czym duchowość? Zacznę może od drugiego – mianowicie, duchowość wraz z cielesnością i umysłowością stanowi o moim jestestwie. Ciało to wiadomo w dużej mierze sfera biochemii, fizjologii; umysłowość to moje myśli, wiedza, doświadczenia, ale to wszystko opiera się na sferze mojej duchowości – duszy, tj. emocjonalność, uczuciowość, moralność, wolność, godność, jednym słowem ja to określam: duchowe flow. Wyjaśnię teraz dzięki temu jak określam to czym dla mnie jest duchowość, a czym dla mnie jest religijność. A zatem np. dla ciała może to być: sport, dieta, higiena osobista; dla umysłu : kształcenie się, rozwijanie, czytanie konstruktywnych treści, bądź pisanie artykułów; dla duchowości może to być doświadczanie, Program Dwunastu Kroków, religia, terapia. Religie są dla mnie zbiorami wartości, zasad duchowych, historii, świąt, pism, pewnego rodzaju szablonem, nie chciałbym nazywać tego gotowym „produktem”.

Mój przyjaciel określił to w ten sposób: „duchowość jest pewnego rodzaju płynącą rzeką, a religia jest pewnego rodzaju naczyniem.”

Nie chciałbym tutaj nikogo obrazić pod względem tego, że każdy może wierzyć w co chce, staram się jedynie opisać coś tak nieopisywalnego, a raczej podzielić się to jak ja to próbuję postrzegać. Jestem ogromnie wdzięczny za Boga, jakkolwiek Go pojmuję, ponieważ pojmuję go eklektycznie czerpiąc wiele wspólnego z kilku religii, filozofii, czy też nauk. Osobiście uważam, że próba zdefiniowania Boga, nadania cech osobowych, jest autostradą do tego, żeby się od Niego oddalać w życiu i próbą ustanowienia rozumu, intelektu jako coś najważniejszego. Wierząc w tą Wyższą Siłę, która jest kochającą, otulającą mnie miłością energią. Również jest dla mnie podstawą mojej przemiany. W wyniku czynnego uzależnienia pierwszą moją sferą, która upadła była właśnie duchowość. Zamieniłem tą bezwarunkową miłość w zniewolenie do substancji. Moją duszę dusił spirytus, oraz inne substancje psychoaktywne, które pozbawiały mnie zdrowego rozsądku i sprawiły, że moim życiem zarządzałem nieumiejętnie napędzany tą Siłą Niższą – obsesjami, chciejstwami, samowolą i egocentryzmem. Obecnie szczerość jest oddechem dla mojej duszy. Pozwala mi się to czuć dobrze, bezpiecznie, pozwala mi się to czuć kochanym. Jest to pokarmem dla mojej duszy, bo wspólnym mianownikiem jest dla mnie bycie dobrym człowiekiem, kierując się Czterema Absolutami zaczerpniętymi od Anonimowych Alkoholików:

  • uczciwość
  • bezinteresowność
  • czystość
  • miłość (agape)

Celem jest to, aby czuć się dobrze w obecności Siły Wyższej, relacji z drugim człowiekiem i samym sobą. Każda moja nieuczciwość, poddanie się wadom charakteru, obsesjom, zachowaniem kompulsywnym, brakiem umiaru, wynaturzeniom powoduje u mnie duszność.

Dlatego tak bardzo jestem wdzięczny za Wspólnotę, Dwanaście Kroków, Dwanaście Tradycji za to, że mogę być sobą, że mogę medytować na mój sprawdzony sposób, że niczego nie muszę, ale pamiętając, że to ja decyduję o moim zdrowieniu i czy wybieram dobro-duszę poprzez fitness duchowy, czy też się zatracam, „nie zdrowieję, nie służę i nie modlę” i się duszę. Serdecznie dziękuję Natalii, za zachęcenie mnie do podzielenia się z Wami ważnym fragmentem mojego Kroku Jedenastego i tym jak ważna jest zasada otwartości umysłu w moim codziennym życiu.

A dla Was czym jest religia, a czym duchowość?

Obecnie czytam: Twierdza – Antoine de Saint-Exupéry.

Zasada przyciągania

Na wstępie chciałbym podziękować, za tak ciepły feedback, który do mnie od Was spływa. Jednocześnie z wdzięcznością zaznaczam, że marzę o tym, żeby blog z czasem służył w dwie strony. Żeby trafiał do osób, które są Nowoprzybyłe, oraz do osób, które mają ochotę podzielić się swoim doświadczeniem przygotowując wpis, który z radością zamieszczę. Taka forma „spikerek”, doświadczeń, refleksji w formie pisanej. Nie zajmuję stanowiska jako Wspólnota Anonimowych Narkomanów, a wyłącznie jako jej członek – anonimowy. Dlatego również pamiętaj, że to czym się dzielę to są wyłącznie moje refleksję, doświadczenia oraz to w jaki sposób staram się praktykować filozofię NA w moim codziennym życiu. W nawiązaniu do zasady elastyczności postanowiłem jednak utworzyć dwa konta w mediach społecznościowych, facebook oraz instagram, które są powiązane z tym blogiem. Czy to jest reklamą? Korzystając z narzędzi, które się pojawiają na tych serwisach społecznościowych, mógłbym skorzystać z takiej opcji jak „wypromuj”, „reklamuj”, aby dotrzeć do szerokiej rzeszy odbiorców, którzy zwyczajnie mogą nie być tym w żaden sposób zainteresowani. A nawet mógłbym się narzucać, wyskakując z każdej możliwej szafy i szuflady! To trochę jak przy oglądaniu filmu w telewizji, gdy ma się poczucie, że akcja kina się zagęszcza, przykuwa uwagę w kulminacyjnym punkcie, a tutaj nagle przerwa, reklama. Znam to uczucie irytacji i frustracji w odpowiedzi na to doświadczenie. Dlatego kieruję się przede wszystkim do osób, które chcą się pochylić nad tymi zagadnieniami poruszanymi na blogu: filozofią życia NA, oraz Dwunastu Krokach i Dwunastu Tradycjach i być może preferują formę pisaną? Spotkałem się z wieloma blogami członków innych Wspólnot, szeroką literaturą nie tylko ich wewnątrz wspólnotową, ale opisaną przez zwykłego uczestnika, którzy nie piszę o wydarzeniach, osobach, aferach i innych tyglach towarzyskich. Tradycja Jedenasta brzmi:

„Nasze oddziaływanie na zewnątrz opiera się na przyciąganiu, a nie na reklamie, musimy zawsze zachowywać osobistą anonimowość wobec prasy, radia i filmu.”

Dla mnie przyciąganie to przede wszystkich oddziaływanie na drugiego człowieka w ten sposób, że porusza refleksję na temat tego – jak ten człowiek dokonał takich zmian w swoim życiu? I czy może się tym ze mną podzielić? Zazdrość zawiera w sobie informację o tym, że też chciałbym „to coś” otrzymać/osiągnąć i motywuję mnie do działania. Zawiść za to posiada destrukcyjny ładunek emocjonalny przede wszystkim dla mnie i popycha mnie do sabotowania czynów drugiego człowieka. Tak więc co przyciąga mnie w NA? Po pierwsze to, że utożsamiam się z problemem choroby uzależnienia karmionej przez długi okres mojego życia narkotykami. Po drugie z doświadczenia wiem, że jestem wypadkową pięciu osób, z którymi spędzam najwięcej czasu. Więc chcąc zachować czystość, potrzebuję się otaczać osobami nie zażywającymi. Jeśli chcę zdrowieć, potrzebuję otaczać się zdrowiejącymi uzależnionymi, przewodnikami duchowymi, itd. Czyli osobami, które mają zbliżony do mnie problem i potrafiły go rozwiązać. Dlatego nie ma uniwersalnego Programu Dwunastu Kroków bądź Dwunastu Stopni (Al-Anon), ideologia Programu – tak, ale oddziaływanie jest sprecyzowane na dany „problem”. Mojego Sponsora znałem sprzed Jego życia Programem NA, to co mnie przyciągnęło, zainspirowało to zmiana, którą poczułem i zobaczyłem. Od razu wykiełkowała mi myśl w głowie: „też tak chcę!”. Więc na tym opieram zasadę przyciągania – życie w sposób NA przyciąga nie tylko osoby uzależnione, ale poznając siebie łapię do siebie zdrowy dystans. Przebudzenia duchowe są zaraźliwe! Nie przyjmuję negatywnych ładunków emocjonalnych, problemów, narzekań – po prostu potrafię to przepuścić przez swoją głowę i odpowiedzieć miłością i dobrą wolą. Dlatego tak ważne jest pisząc o tym, że jestem członkiem NA chcąc nie chcąc pokazuje jakie jest NA. To w jaki sposób to robię może przyciągać, odrzucać bądź być neutralne. Reklama jest ukierunkowana na to by werbować. A czy Trzecia Tradycja nie mówi o tym, że to Nowoprzybyły szuka sposobu na przestanie zażywania? Wiem, że największych zmian w moim w życiu dokonałem, gdy faktycznie robiłem to uczciwie „dla siebie”. Nie żeby się przypodobać, żeby odbębnić, tylko faktycznie z zaangażowaniem i świadomością, że to pragnienie pochodzi ode mnie. Dodam jeszcze coś, co obserwuję i jest deprawująco z mojego punktu widzenia – mianowicie uznawanie, że Nowoprzybyły jest Nowoprzybyłym na pierwszym mitingu.

Gorąco zachęcam do pochylenia się nad tym, że Nowoprzybyły to osoba będąca nowa we Wspólnocie!

Przypomnijcie sobie jak to było na Waszych pierwszych mitingach, zlotach, celebrowaniu rocznicy jakiegoś uczestnika mitngu. Dlatego tak często słyszy się sugestię, o tym, że: Nowoprzybyły to uzależniony w pierwszym roku swojego zdrowienia. Pamiętam takie doświadczenie jak ciężko było mi do kogoś zadzwonić na początku mojej drogi, bo uważałem, że będę tylko zawracał głowę. Albo coś co zdarza mi się słyszeć, że ktoś nie ma już po co chodzić na mitingi „nic mi nie dają”. Przypomnij sobie proszę zatem swoje pierwsze mitingi i to jak ważne było usłyszeć, że ktoś jest czysty X lat to, że można! Z punktu moich doświadczeń to ja służę, poprzez dzielenie się tym z innymi, którzy chcą to otrzymać. Ważne jest wyjście z inicjatywą, w zrównoważony i roztropny sposób, nie nachalnie, nie mówiąc uzależnionym jak mają żyć, a podtrzymując tą gotowość, że jestem gotów służyć we wszystkich sferach mojego życia.

Dla osób zainteresowanych tematem „Media społecznościowe i nasze zasady przewodnie” jest przygotowana ulotka. Więcej również w tekstach na temat Tradycji Jedenastej.

Właśnie dzisiaj: Będę pracować z nowoprzybyłymi. Przypomnę sobie, że ja też kiedyś byłem nowoprzybyłym. Postaram się przyciągnąć innych takim samym poczuciem przynależności, jakie ja odnalazłem w NA.

Zasada anonimowości

Wpisując hasło w przeglądarce internetowej otrzymujemy taką najwyżej definicję:

Anonimowość (gr. ἀνωνυμία ‚bezimienność’ z ἀνώνυμος ‚bezimienny’) – niemożność identyfikacji tożsamości jednostki pośród innych członków danej społeczności, wprost w odniesieniu do osoby albo do pochodzącego od niej przedmiotu (utworu). O anonimowości można mówić w różnych aspektach.

Przez długi czas również postrzegałem anonimowość jako pewnego rodzaju wyjątkowość na tle bezpieczeństwa moich danych osobowych, tego czym się zajmuję, skąd pochodzę, ile zarabiam itd. „Nie błądzić będąc człowiekiem znaczy nie żyć”. Anonimowość stała się moją kolejną tożsamością, gdy słysząc na mitingu „to co tutaj usłyszałeś, kogo tutaj zobaczyłeś pozostaw dla siebie”. Z perspektywy czasu brzmi to dla mnie bardzo sekciarsko. Przede wszystkim życie życiem innych było moją domeną w czynnym uzależnieniu, węszenie afer, podsycanie konfliktów, dwulicowość, niedotrzymywanie tajemnic, plotkowanie. Konstelacja wad charakteru, choroby uzależnienia w czystej formie i z tej perspektywy rozumiem definicję anonimowości jako furtki do zaprzestania takiego aspołecznego zachowania. Jak jednak zapisane jest w ulotce IP#1: „Interesuje nas tylko to, co zamierzasz zrobić ze swoim problemem i jak my możemy możemy Ci w tym pomóc”. Oznacza to, że miting to dla mnie nie kawiarnia, ulica czy ciasto i herbatka u cioci Krysi. Moim głównym problemem, poprzez który trafiłem do Wspólnoty Anonimowych Narkomanów było moje nałogowe regulowanie emocji poprzez brak umiaru w zażywaniu narkotyków – brałem żeby żyć – żyłem żeby brać. To jest dla mnie wspólny mianownik anonimowości pośród innych członków Wspólnoty. Tak naprawdę, gdy opowiadam o wszystkim tylko nie o swoim problemie i co zamierzam z nim zrobić uchylam swoją anonimowość i ulegam swojemu ego zastępując wtedy sprawy istotne (zdrowienie, przebudzenie duchowe, stosowanie programu w życiu), sprawami nieistotnymi karmiącymi moje ego. Najważniejszą osobą na każdym mitingu jest Nowoprzybyły, czy będąc Nowoprzybyłym chciałbym zobaczyć, usłyszeć osoby, które zachowują się jak czynnie uzależnione z tym wyjątkiem, że nie biorą narkotyków? Poruszyłem tutaj chyba to co jest najistotniejsze dla mnie w zasadzie anonimowości – jest wartością przeciwstawną mojemu ego.

Moje Ja zamienia się w nasze My.

Wiadomo, że można stosować postawy faryzejskie i dostosowywać literaturę do swoich potrzeb, np. fakt, że jedynym warunkiem przynależności jest chęć zaprzestania – może nie oznaczać, co często obserwuję – poddania się spowodowanego cierpieniem i w efekcie chęci przeprowadzenia gruntownych zmian w swoim życiu (we wszystkich sferach). Nie mam na to wpływu, bo miting nie choruje ani miting nie zdrowieje. Tu chodzi o każdego z nas, uczestników – nie mam wpływu na swoją chorobę, mam wpływ wyłącznie na moje zdrowienie. Przekraczając próg sali mitingowej jestem jednym z wielu, który tworzy coś większego. Od Siły Wyższej otrzymuję wolną wolę i dokonuję wyborów: teraz zdrowieję, teraz nie zdrowieję. Tu i teraz. Nie ma wpływu to, że nie zażywam narkotyków X lat – istotne jest to, że jestem czysty tu i teraz. To co mogę przekazać to wyłącznie to co sam otrzymałem, czyli posłanie NA:

  • Każdy uzależniony może przestać zażywać narkotyki;
  • Każdy uzależniony może utracić obsesję ich zażywania;
  • Każdy uzależniony może odnaleźć nową drogę życia.

Dlatego też kogo może interesować to, że nie udało mi się np. uruchomić mojego bloga w 20 minut tylko zajęło mi to 5 godzin i żalę się tym na mitingu? I dodatkowo przedłużam swoją wypowiedź o kolejne pięć minut? Zasada anonimowości mówi mi o równości wobec wszystkich, którzy są w danej społeczności ze mną. Jest to lekarstwo na moją pychę, próżność i egocentryzm. Dlatego prowadzący miting jest prowadzącym miting, a nie, że jakiś Hugo jest prowadzącym. Nie ważne kto! Oczywiście chodzi o personalne kwestie, stąd też są sugestie bazujące na latach doświadczeń, że pomocny jest pewien okres czystości. Wracając do tematu, że wszystko zostaje na mitingu to czy na mitingu również ma pozostać to, że jest sposób na odnalezienie nowej drogi życia dla osoby uzależnionej? Chodzi o duchowy Program Dwunastu Kroków Anonimowych Narkomanów, czy to też ma być na wyłączność? Stąd również owocem mojej refleksji jest chociażby ten blog i wpis nakreślający moje motywy by o tym napisać. Nie chodzi mi o to by być wyjątkowo zdrowiejącym uzależnionym, zależy mi wyłącznie na tym by położyć niektóre istotne kwestie na stół i móc wspólnie się im przyjrzeć stosując zasadę otwartego umysłu. Najważniejsze jest posłanie – nie posłaniec. Tak jak istotne jest niesienie posłania, a nie uzależnionego. Kiedy uczeń jest gotowy to i nauczyciel się znajduję. Bardzo ważna jest dla mnie refleksja na temat tego, że znajduję się określenie Anonimowi obok Narkomani. Meszuge pisał o tym, że to nie chodzi o to, że Wspólnota jest Anonimową Wspólnotą Anonimowych Alkoholików1. Siłą choroby uzależnienia jest to jak silne są tajemnice i mogę próbować je skrzętnie przykrywać błahymi sprawami życia codziennego, które nie są w żaden sposób istotne ani dla mnie, ani dla drugiego człowieka. Przytaczając Dwunastą Tradycję NA:

„Anonimowość stanowi duchową podstawę wszystkich naszych tradycji, przypominając nam zawsze o pierwszeństwie zasad przed osobistymi pragnieniami.”

Podsumowując gorąco zachęcam do własnej refleksji nad zagadnieniem zasady anonimowości, chociażby z perspektywy tego, że jestem cząstką wszechświata. Jeśli w jakimś momencie nie podejmę jakiejś decyzji to często samo się to nie zrobi. Powiedzenie: ćpało się, piło się – samo się to nie robiło, ktoś to robił przeważnie niechętnie z początku brałem odpowiedzialność za to ja w życiu nawywijałem. Dlatego też ważne jest, żebym brał również odpowiedzialność za moje zdrowienie tj. służyć drugiemu człowiekowi, darzyć go miłością, ciepłem swoją uważnością. Wziąć i umyć kubki po kawie, gdy nikt tego nie zrobił, samo się to nie zrobi i nie moją odpowiedzialnością jest to, że ktoś tego nie zrobił. A zawsze również mogę pomóc myć kubki nawet, gdy jest herbatkowy. Być pomocnym znaczy być spełnionym. Łatwo również słodką herbatę przesłodzić, bo dzielić można się jedynie wtedy, gdy ktoś chce to coś otrzymać. Zasada anonimowości jest podstawą zdrowienia, wygaszania mojego ego, drogą do bycia przyjacielskim, pomocnym i traktowania relacji podmiotowo. Również podkreśla mocno fakt, że nie jestem Bogiem oraz to żebym nie porównywał się z innymi – zawsze znajdą się lepsi i gorsi ode mnie. Anonimowość równa się wyciszenie.

  1. Meszuge, 12 Kroków od dna, Sponsorowanie. Wydawnictwo WAM, 2018.

Zasada elastyczności

Zainspirowany pewnymi pozytywnymi komunikatami, które otrzymałem od bliskich mi osób postanowiłem założyć ten oto blog w takiej formie. Nie chodzi o to, że mam dużo wolnego czasu – chodzi o to, że ten czas jest teraz. Możliwe, że mam coś odkrywczego, czym mogę się podzielić, choć osobiście uważam, że wiele już zostało powiedziane. Problem jest z tym, żeby to usłyszeć i przyjąć jako oświecenie. Można słuchać, ale nie słyszeć – można patrzeć, ale nie widzieć – można czytać, ale nie rozumieć. Z poziomu pomysłu wszystko wydawało się proste. Pierwszy wpis już miałem w głowie, tak jak często gęsto bywam w przyszłości. Większość swojego życia spędzanego w przeszłości, bądź przyszłości – to zabiera mnie od faktu, że wtedy i tam, bądź tam i wtedy było, bądź będzie właśnie teraz. Widzisz jak Cię szarpnąłem w tył i w przód? Wracając do wątku to udało mi się odnaleźć na takiej platformie jak wordpress.com, coś co wydawało mi się abstrakcją – ja piszący bloga. Faktem, który chcę tutaj zostawić jest to, że traktowałem to jako banalnie proste, ot kilka kliknięć i gotowe! Zacząłem o 15:00, a o 21:30 piszę pierwszy wpis. Kiedyś bym się mocno zirytował i porzucił swoje dotychczasowe działanie w tej kwestii z dużą frustracją, twierdząc, że to nie ze mną jest problem tylko z tymi internetami. Kiedyś każdy problem traktowałem jako ścianę nie do przejścia. Dziś jest inaczej. Świetnie się bawiłem stawiając kroczek po kroczku przy tworzeniu tej strony, obserwując jak intuicyjne są tutaj narzędzia i czerpiąc radość, gdy odnalazłem łatwość w użytkowaniu i administrowaniu strony.

To moje spojrzenie na świeżo, zobaczymy jak będzie z czasem.

To jest właśnie ta zmiana, dokonałem czegoś w odpowiedzi na „jeśli nie teraz to kiedy?”. Mógłbym jak kiedyś gdybać leżąc i myśleć co by było gdyby, odkładając to w nieskończoność. Przychodzi czasem pewien impuls z wewnątrz, pewne tchnienie, intuicja, która kreśli szkic, popycha mnie do działania i realizacji, że to jest to „coś”. To jest ta elastyczność, zmiana formy z ustnej na pisaną. Prowadzenie blogów zamiast dziennika. Zdaję sobie fakt, że to również może być pewną formą archaiczną już,. Tak, mam swoje lata. Dla mnie to jest niewyobrażalny skok technologiczny. A więc skoro jesteśmy przy moim pierwszym wpisie podzielę się uczciwie co mną kieruję:

  1. Praktykowanie zaangażowania w prowadzenie strony i dokonywania wpisów.
  2. Wyjście ze strefy intymnej, prywatnej do strefy publicznej.
  3. Możliwość powracania do tych wpisów, które tutaj będę zamieszczał i afirmowania nad poruszonymi zagadnieniami za jakiś czas.
  4. Dbanie, o to, żebym był uczciwy przede wszystkim wobec siebie i nie kreował swojego wizerunku karmiąc swoje ego.
  5. Odpowiedź na ciepłe słowa, bez których nie pochyliłbym nad tą formą. Korzystam z facebooka w takiej formie, że nie obserwuję żadnego ze swoich znajomych. Dzięki temu, mogę z uważnością czasem zajrzeć do kogoś, gdy o nim pomyślę bądź zatęsknię. Staram się stosować zasadę umiaru w mediach społecznościowych, uznałem, że taka strona by mnie pochłonęła znacznie bardziej niż blog.
  6. Zainspirowały mnie blogi moich znajomych, którzy niestety zaniechali swojej pracy.
  7. Pisanie oraz obróbka tekstu, wierzę, że zaowocuje mi to podczas przygotowywania prac na uczelnię.
  8. Uczenie się uwypuklania istotnych treści, które mam faktycznie do przekazania, podzielenia. (To chyba jest najważniejsze, a jest wypunktowane jako ósme.)

Na stronie „o mnie” znajdziecie sporo istotnych informacji skąd się wziąłem i w jakim kierunku będę starał się prowadzić ten oto blog. Z doświadczenia wiem, że przebudzenia duchowe są zaraźliwe dlatego wierzę, że którymś wpisem może kogoś przebudzę, a przede wszystkim nie skrzywdzę. Zasadę elastyczności praktykuję wraz z zasadą akceptacji, otwartości umysłu oraz uważności. Biorę życie takie jakie jest, trudności rozwiązuję korzystając z posiadanych narzędzi, przeszłość i przyszłość elastycznie spinam do teraźniejszości, żyję właśnie dzisiaj.

Gdyby nie było iluzji, nie byłoby prawdy.

Obecnie czytam: Potęga teraźniejszości – Eckhart Tolle.

%d blogerów lubi to: