Czy dwadzieścia cztery miesiące to dużo czasu? Czy to długo? Myślę, że wszystko zależy od punktu widzenia i od tego czego kto oczekuje. Pamiętam doskonale czasy „czynnego uzależnienia” kiedy ekscytowałem się pomysłami i planami, które snułem, a gdy zacząłem sobie uświadamiać ile czasu mogą zająć ich realizacje to od razu podupadał mój zapał i byłem znów w punkcie wyjścia. Zważając na ból emocjonalny, którego doświadczałem to nawet można rzec, że się „cofałem”, czyli pogarszałem swoją sytuację.
Dwa lata czystości minęły dosłownie jak jeden dzień. Myślę, że to przez to, że nie próżnowałem i starałem się jak mogłem wykorzystać ten czas. Wiadomo, że nie zawsze szło tak jak chciałem, ale mantra, że „nawet najgorszy czysty dzień jest lepszy niż najlepszy dzień w uzależnieniu” skutecznie pomagała mi przeć do przodu, gdy brakowało motywacji. Nie oszukujmy się – nie da się zawsze być zmotywowanym i chętnym do działania. Sponsor zapytał się zdziwiony czemu nie chciałem podzielić się z innymi tą radosną nowiną i to dało mi do myślenia. Może to przez chęć bycia skromnym i pokornym? Żeby się nie wywyższać? Prawdą jest to, że dobrymi momentami i sukcesami też trzeba umieć się dzielić. Możliwe, że jest tu duże pole do pracy, ponieważ nie jestem dobry w zdrowym chwaleniu się.
Jakbym opisał ten czas? Powtórzę to co powiedziałem innym uzależnionym na mitingu. To były i są nadal najlepsze lata mojego życia. Udało mi się osiągnąć multum rzeczy w tak, relatywnie, krótkim czasie, że czasem wydaje się ze minęło lat pięć, a nie dwa! Wspaniałe uczucie, choć na co dzień często nie widzę tych małych zwycięstw. Na szczęście takie momenty jak ten dają chwilę refleksji i mogę sobie „podliczyć” co udało się zrobić.
Kiedyś przeczytałem, że natura nie lubi próżni, ani pustki. Przestając zażywać pojawiła się w moim umyśle taka oto próżnią, która musiałem wypełnić. Udało się to dzięki mitingom, zdrowieniu, sponsorowi, rodzinie oraz mojej chęci samorozwoju. Wszystko jest równie ważne w tej układance i nie ma sensu zastanawiać się co lub kto miało większy wpływ.
Jedno wiem na pewno. Czas I TAK upłynie. Nie ma sensu się zastanawiać, ile czasu zajmie mi dana czynność. Zmarnowałem tyle młodych lat na zastanawianie się i dumanie, że w ostatecznym rozrachunku nie udało mi się zrobić nic.
W jaki sposób okażę swoją wdzięczność?
Będę nieść posłanie uzależnionym, którzy wciąż jeszcze cierpią, dając przykład, że zdrowienie jest wspaniałe i dzięki niemu można wejść na nową drogę życia.
Jak to mawiała mój, świętej pamięci Tata: „życie jest piękne, a czasami nawet cudowne”.
Bartosz mieszkający w Holandii, zdrowiejący uzależniony.
One thought on “24 miesiące”