Krok ten brzmi “Uwierzyliśmy, że Siła większa od nas samych może przywrócić nam równowagę wewnętrzną”.
Uwierzyłem, czyli że to się stało, że to jest we mnie, albo jak mówi moja Mama Chrzestna “to się ma w siebie”. Niestety nie mam takiego poczucia, że to się w pełni stało. Staje się proces, czuję, jak zachodzą zmiany we mnie, jak zmienia się moje życie na lepsze oczywiście. Jestem w procesie, a proces ten trwa. Destrukcja mojego życia, która trwała 28 lat nie ułatwia sprawy. Na moim pierwszym mityngu usłyszałem słowa daj czas czasowi, ujęło mnie to powiedzenie za serducho, niby taki banał, niby to takie proste, ale jak się nad tym zastanawiam to myślę sobie, ok, ale ile tego czasu mam mu dać? Krok Drugi uczy mnie, że nie ma granic, one w tej kwestii całe moje życie mnie ograniczały, gdy robiłem sobie przerwy w mej destrukcji, gdy mijał ustalony termin z nawiązką go sobie zrekompensowałem. Moja Siła Wyższa zabrała mi obsesje zażywania i pragnę uczyć się zawierzyć jej to, co dzieje się w moim życiu. Uczę się prosić mojej Siły Wyższej o poznanie woli wobec mnie i o to bym puścił stery, oddał kierownicę. Próbuję sobie wyobrażać, że jadę Teslą, która pięknie sama mnie prowadzi do celu, który wklepałem w nawigację, ona hamuje, przyspiesza, skręca a ja tylko obserwuję i cieszę się i raduję tą jazdą, która przebiega w harmonii i spokoju.
Całe moje życie próbowałem brać na banię, racjonalizowałem i tak sterowałem wszystkim abym mógł odnieść jak najwięcej korzyści. Nie liczył się tak naprawdę drugi człowiek, liczyło się to, aby moje ego mogło zatryumfować. To się w moim życiu nie sprawdziło. Program daje mi nowe możliwości, daje mi to, czego jeszcze w swoim życiu nie doświadczyłem. Gdy próbuje zawierzyć swój los Bogu i oddaje kontrolę prosząc go “Niech się dzieje wola Twoja a nie moja” czuję ulgę. Dopuszczam do siebie łagodność i spokój wewnętrzny. Bardzo pragnę stosować zawierzanie jak najczęściej, ale mam świadomość tego, że jak wspomniałem wcześniej jest to proces. Ja świadomie chcę brać odpowiedzialność za myśli, które kieruję do swojej Siły Wyższej.
Przykładem na to, że proces we mnie się rozpoczął jest, jest fakt, że zaprzestałem pisać program, bo uznałem, że tak dobrze wszystko zaczyna mi się układać z samym sobą i wokół mnie, że ogarnęła mnie po prostu pycha. Znajdowałem całą masę wymówek na to, aby nie pisać, odkładałem na później, aż nadszedł dzień czytania sponsorowi, a we mnie panika, lęk i wstyd, co mam robić? Zrobiłem sobie obrachunek moralny i poczułem się naprawdę źle. Siła Wyższa uświadomiła mi, że mogę wzrastać, gdy będę się angażował, gdy będę działał a nie odpuszczał sobie znajdując wymówki, sam przed sobą. Chcąc czuć się dobrze z samym sobą, powinienem być uczciwy na maksa, a nie na pół gwizdka.
Pisząc moje doświadczenie tego jak pojmuje krok drugi właśnie teraz jestem poddany próbie sam przed sobą jak zawierzenie Sile Wyższej nie ingerowania w bieg wydarzeń w moim życiu, będzie miało to konsekwencje. Doświadczyłem przebudzenia duchowego i możliwości kontaktu z innymi członkami NA, po to, aby to właśnie się działo. Powieliłbym jednak stary schemat, gdybym nie podzielił się tym, że przeszkadza mi zaufać moja chora głowa, która bardzo często zapomina o tym, że, istnieje wokół mnie i we mnie coś, co kocha mnie bezinteresownie i życzy mi jak najlepiej.
Rozkręcam wtedy różne schematy myślowe, złoszczę się, staje się nieufny, mam ogromna potrzebę kontroli, jestem czepialski i podejrzliwy.
Mam także czasem obawę, że próbuje zaufać nie tej sile wyższej co trzeba, bierze się to u mnie z wiary katolickiej i tego, że wychowany jestem w wierze “kościółkowej” i to tam powinienem poszukać prawdziwej siły wyższej. Mam dowody, że ona jest wszędzie i tam także, ale jest we mnie coś co, mówi mi, że powinienem podążać wiarą katolicką a nie duchową.
Obawa, przed podzieleniem się o mojej kochającej Sile Wyższej z żoną, dziećmi, rodziną. Boję się, że będę niezrozumiały wyśmiany, że oni tego nie zaakceptują. Dlatego na ten moment tak dobrze czuję się we wspólnocie, jestem tam rozumiany i akceptowany. Siła Wyższa po to skierowała mnie do NA, abym mógł nadal podążać drogą poznania i zaakceptowania siebie, z różnicą, że to nie ja jestem już scenarzystą i reżyserem tylko odtwórcą głównej roli człowieka, który chce brać udział we własnym życiu.
Romek, zdrowiejący uzależniony. 🍀
One thought on “Krok Drugi na szlaku zdrowienia”