Jestem uzależniony, mam na imię Bartosz. Ostatnio celebrowałem swoją ósmą rocznicę czystości i to z tej okazji chciałbym podzielić się siłą, nadzieją i doświadczeniem w zdrowieniu. Jestem wdzięczny, za to, że zaufałem pewnego rodzaju „nadziei” na lepsze życie te osiem lat temu, gdy zdecydowałem się zaprzestać zażywania. Nie było to łatwe, ponieważ do samego końca głęboko wierzyłem, a raczej byłem przekonany, że jestem w stanie przestać zażywać kiedy tylko będę tego chciał. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Byłem w obłędzie choroby uzależnienia i obsesji zażywania, nie miało znaczenia dokładnie to co jest napisane w naszych tekstach, czyli jakie narkotyki i w jakich ilościach itd., liczyło się wtedy dla mnie tylko to, żeby nie dopuścić do chwil abstynencji. Abstynencja kojarzyła mi się z ogromnym lękiem. Zaprzestanie mimo doświadczanych konsekwencji zdrowotnych (zarówno psychicznych jak i fizycznych), relacyjnych, ekonomicznych, otępienia emocjonalnego, degradacji zawodowej, stagnacji czy też cofnięcia się w rozwoju (szeroko pojętym) było dla mnie niewyobrażalne, kojarzyło mi się z ogromną stratą „części siebie”. Piszę o tym, ponieważ też potrzebuję do tego czasem wrócić, ponieważ z perspektywy lat ten obraz się zaciera i potrafi zniekształcić. A cytując klasyka, nie znając swojej historii jest się skazany na powtórne jej przeżycie. Mam doświadczenie kilku miesięcy abstynencji przed ostateczną decyzją o tym żeby przestać zażywać, ale wróciłem wtedy do czynnego uzależnienia i zapukałem w swoje dno od spodu, w bardzo krótkim czasie. A wyobrażenie miałem takie, że z pewną wiedzą, doświadczeniem konsekwencji, będę potrafił kontrolować swoje zażywanie. Wtedy to było dla mnie bardzo trudne, przyznać się do upadku, ba! do popełnienia tego samego błędu licząc na inny rezultat, wstyd, poczucie winy, porażka, depresja.
Tamto doświadczenie było kluczowe dla mojego obecnego zdrowienia, wszak jestem zwolennikiem patrzenia nie tylko na jakiś wycinek okresu abstynencji, ale na wszystkie próby zdrowienia, to wszystko pracuje na siebie. Wszak do 13 roku życia nie zażywałem narkotyków, to też o czymś świadczy. Faktem jest, że przez około 14 lat byłem w ciągu przyjmując różne substancje naprzemiennie i nie zachowując czystości, a tym bardziej wyciszenia. Zaprogramowałem się na zażywanie. To trudne wrócić do stanu, którego doświadczałem będąc młodym gniewnym chłopakiem, gdzie ten bunt pociągnął mnie do zażywania. Teoretycznie mając 28 lat i decydując się na abstynencję to zdecydowałem się na krok w nieznane. Nie wiedząc na co się piszę, jak to obsługiwać oraz dokąd mnie to zaprowadzi. Potrzebowałem skorzystać ze wsparcia specjalistów i instytucji zamkniętych długoterminowych. Mój obłęd był zbyt silny. Już nie zażywałem żeby poczuć się przyjemnie, to był przymus. Brałem po to, żeby choć przez chwilę nie czuć się nieprzyjemnie. Ostatni etap mojego czynnego uzależnienia, czyli doświadczenie nawrotu – zgodnie z literaturą NA oznacza to powrót do zażywania (ang. relapse), sprawiło, że doświadczyłem potężnego kryzysu psychicznego, egzystencjalnego i duchowego. Myśli samobójcze, planowanie, tendencję, rezygnacja, depresja, beznadzieja, chwiejność emocjonalna, poczucie braku sensu życia oraz głębokiego poczucia winy i wstydu, czyli ruina duchowa. To co mnie wtedy powstrzymało żebym podniósł na siebie rękę to dwie myśli, pierwsza to, że moja matka mogła by tego sobie nie wybaczyć i zwyczajnie nie przeżyć i jakoś ciężko odchorować, nie chciałem jej tego robić, a druga myśl, czy też duchowe doświadczenie nadziei, że może jest jakieś rozwiązanie, tylko potrzebuję skorzystać ze wsparcia innych, bo sam nie potrafiłem się już dłużej oszukiwać. Umówiłem się wtedy z samym sobą, że jeśli mi ośrodek nie pomoże, to wrócę do tej decyzji.
Wyruszyłem w podróż, zacząłem planszę gry od abstynencji, ale ta plansza zaczynała się jeszcze od kilku przedpól, czyli zespołu abstynencyjnego i jak to czasem określa mój Przyjaciel z Gdyni, że lądując z kosmosu na Ziemię, musiałem mieć międzylądowanie na Księżycu. Ośrodek długoterminowy, nie będę spojlerował, szkoła życia. Coś jakby hybryda więzienia i klasztoru. Choć nie był to klimat znany z filmu lider i starych Monarów, to przebywanie z ekstraklasą uzależnionych z całej Polski to było coś. Lubię tutaj sobie patrzeć analogicznie do tego w jaki sposób wchodziłem w świat narkotyków i uzależnienia, mianowicie, potrzebowałem do tego ludzi, ich doświadczeń, opowieści, filmów, literatury czy muzyki z której czerpałem swoją chęć i gotowość do zażywania, ale też całkowicie podporządkowałem swoje życie właśnie temu. Wstąpiłem na ścieżkę Dżihadu Uzależnienia, wszystkie osoby, które zwracały mi uwagę, że może mam jakiś problem zostały eliminowane i odsuwane, dokonywałem skrzętnej selekcji osób, które były siatką wsparcia mojego uzależnienia. Wszystko zaczęło się kręcić wokół zdobywania i zażywania narkotyków. Choroba uzależnienia, Siła Niższa, fałszywy Bóg, czy też urojony. Zażywanie było moją religią, wszystkie rytuały, obrządki, naprawdę byłem w tym konsekwentny i zaangażowany. Nigdy, ale to nigdy i tutaj piszę to z pełną świadomością ciężaru odpowiedzialności używania kwantyfikatorów dużych, że nigdy nie powiedziałem sobie: „dziś mi się nie chce zażywać, może zażyję jutro”. Byłem w swoje uzależnienie ultra zaangażowany i zdeterminowany. To jest fantastyczna cecha, zasób, wartość mieć taką mentalność, tylko wykorzystywałem ją w destrukcyjnym celu. Jako czynnie uzależniony, nie myślałem wstając rano o tym skąd wezmę pieniądze na narkotyki, czy uda mi się je załatwić. Po prostu to robiłem. Spotykam się czasem na mitingach, z określeniem „uzależnienie od mitingów”. Trochę tak właśnie to działa, a nawet myślę, że potrzebowałem się bardziej uzależnić od czystości i zdrowienia. Potrzebuję ludzi ich doświadczeń, wsparcia, dostępności, relacji, potrzebuję słuchać co może zadziałać, co może być niebezpieczne. Potrzebuję siatki wsparcia mojego zdrowienia, oglądania filmów, czytania literatury, czy słuchania jakiś podcastów lub muzyki relaksującej. Przestać zażywać jest paradoksalnie bardzo łatwo w obliczu tego, że trzeba zmienić całkowicie swoje życie. Zawrócić w tym Dżihadzie Uzależnienia na drogę Dżihadu Zdrowienia, to dla mnie było pierwszym przebudzeniem duchowym. Potrzebowałem się zaangażować, zaufać, żywić nadzieję i zdobywać na odwagę wyruszając w podróż zwaną Zdrowienie.
Po około trzech latach abstynencji Wspólnota Anonimowych Narkomanów przestała być „dodatkiem” do mojej terapii, a Program Dwunastu Kroków stał się rdzeniem mojego zdrowienia. Widzę wielu innych zdrowiejących uzależnionych, którzy NA traktują jako dodatek, staram się otwierać swój umysł i mieć akceptację, wszak uczciwie to sam tak robiłem. Kończąc jakieś procesy terapeutyczne, dalsze pobyty w instytucjach, w których łącznie spędziłem około 2,5 roku, poczułem, że skupiałem się na leczeniu objawów. Na zaleczaniu choroby uzależnienia. Wiadomo chodziłem wtedy też na mitingi, ale dla mnie na pierwszych mitingach ta bezinteresowna troska, uczciwość, otwartość, autentyczność była przygniatająca. Naście lat funkcjonowałem w świecie układów, zależności, nieuczciwości, manipulacji, kradzieży, ciosów poniżej pasa. Uważałem, że w NA jest ta część „dla bardziej wtajemniczonych, ta sekciarska”. Prawda jest taka, że tutaj zapoznałem się z dobrowolnością, że nikt za mnie nie wyzdrowieje, że samo się nie zdrowieje. Potrzebny jest mój aktywny udział. Dziś pomimo tych ośmiu lat zdrowienia, wiem, że regularnie uczestnicząc w mitingach 1-2 tygodniowo, mając służbę, miting domowy, regularny kontakt ze Sponsorem, dalsza praca nad Programem Dwunastu Kroków – pracuję kolejny raz, skupiając się głównie na obsesji na własnym punkcie, autoobsesji, wadach charakteru i chorym sposobem myślenia tzw. stinking-thinking. Staram się też jeździć do Ośrodków i Więzień w ramach komitetu H&I (Szpitale i Instytucje). Dzielić swoim doświadczeniem na mitingu, gdzie jest Nowoprzybyła osoba, codziennie czytać medytacje dla zdrowiejących uzależnionych, rozmawiać z innymi zdrowiejącymi uzależnionymi, a gdy nie rozmawiam to czytam literaturę NA. Sponsoruję w Programie Dwunastu Kroków NA, oraz co najważniejsze staram się to co otrzymałem stosować w swoim codziennym życiu we wszystkich sferach. Dziś wiem, że jestem czysty dziś, nie ma znaczenia jak zdrowiałem wczoraj, lub jak będę zdrowieć jutro (właśnie jutro). Kryzys jest elementem zdrowienia, potrzebuję wychodzić z mojej głowy i rozmawiać. Bardzo dużo mi dało zaznaczanie sobie kolorowym zakreślaczem esencji, którą znajduję w naszej literaturze. Tam są perełki, takie jak to, że każdy uzależniony, który nie zażywa właśnie dzisiaj jest cudem.
Na przestrzeni tych lat miałem lepsze i gorsze momenty. Miałem momenty, że chodziłem 30 centymetrów ponad chodnikami, z poczuciem lekkości, wolności osobistej. Po przeczytaniu swojego obrachunku w Kroku Piątym. Po myśli samobójcze rok temu, gdy w wyniku obsesji na własnym punkcie, wpadłem w pułapkę tego, że muszę sam ze sobą we wszystkim poradzić i zacząłem się izolować od ludzi. Popełniłem też kilka błędów i kierowałem się wadami charakteru, co uruchomiło domino. Rozważałem oddział psychiatryczny. Pamiętam jakie to było dla mnie przełomowe żebym wyszedł z własnej głowy i zaczął trochę o tym mówić, że mimo kilku lat czystości, potrafi nie być kolorowo i potrafi być podbramkowo. Też, że po kilku latach abstynencji mogę mieć sny narkotykowe, lub przelotne myśli, że może jeszcze wszystkich narkotyków nie brałem i spróbuję to będę mieć więcej doświadczenia. Albo, że szykując się do egzaminów to może zażyję stymulanty to szybko to ogarnę. Wiecie, takie myśli są przelotne i będą się pojawiać. Teoretycznie jest jeszcze kilka lat przede mną żeby staż czynnego uzależnienia i zdrowienia się zrównał. Choć też słyszę doświadczenia osób, które wracają po kilkunastu latach do zażywania i tam nie ma nic ciekawego. Korzystam z oferty NA dlatego, przedłużam swoją gwarancję na szczęśliwe, satysfakcjonujące życie. Tak naprawdę to jest pikuś w obliczu wszystkich innych rzeczy, które robię. Na przestrzeni ostatniego roku zdrowienia ukończyłem trzy szkoły, jestem aktywny zawodowo, jestem w relacji, staram się spełniać w życiu. To wszystko co obecnie mam zawdzięczam NA, Programowi, relacji ze Sponsorem, tego czego się nauczyłem w służbach, przełożyło się świetnie w moim życiu poza NA. Cenna dla mnie też była praca nad Tradycjami, które staram się przekazywać dalej. Często słyszę od innych osób, że jestem zaangażowany w to NA. Nie mam takiego poczucia, ponieważ to zdrowienie jest dla mnie fundamentem tego życia jakie obecnie mam. To, że zarabiam atrakcyjne pieniądze, to, że mogę sobie pozwolić na urlop i wiele, wiele innych. Doświadczyłem też na przestrzeni ostatniego roku złamania mojej anonimowości i wyniesienia z mitingów przez jednego uczestnika pewnych informacji, które w imię zasady anonimowości powinny zostać na mitingu. Miałem bardzo dużo urazy w sobie do NA, biorąc to ile czułem, że oddałem Wspólnocie to ile otrzymałem w zamian. To, że ktoś kto był mi Przyjacielem w zdrowieniu, naopowiadał jakiś głupot, których dowiedziałem się od innych osób. Doświadczyłem tych wszystkich prób, ale wiem, że one były po coś, że Siła Wyższa chce mi coś przez to pokazać, chociażby to, że jest jeszcze wiele przede mną do odkrycia. W przestrzeni ostatniego roku były momenty, dni, że czułem się megamocny, ale były też dni, gdy czułem, że gaśnie mi słońce. Staram się skupiać na każdym dniu. Osiem lat, to suma właśnie dzisiajów. Zdaję sobie sprawę z tego, że cyfra nie chroni. Zdaję sobie sprawę z tego, że jestem zdrowszy niż przed zachorowaniem na uzależnienie, ale nie jest cudownie uzdrowionym ani Bogiem. Wróciłem po latach na terapię, ale dziś wiem, że ta terapia jest dodatkiem do mojego duchowego rdzenia Programu Dwunastu Kroków NA. Przede mną dużo kolejnych wyzwać, wiele też trudnych chwil, wiele euforii i ekscytacji. Pokornie staram się przyjmować to co mi życie przynosi. Staram się przykładać wagę w moim zdrowieniu do tego żeby być wyciszonym, nie tylko czystym, staram się też dzielić moim doświadczeniem uczciwie w ramach Dwunastego Kroku, nie odmawiać powiedzenia spikerek, czy podzielenia się doświadczeniem. Cenne jest dla mnie też odwiedzać mitingi w różnych miastach w Polsce. Jestem wdzięczny, za wszystkie osoby poznane NA tym szlaku.
Dodaj komentarz